W XXVII odsłonie cyklu „W 80 blogów dookoła świata” blogerzy zajmujący się językiem i kulturą różnych obszarów językowych skupią się na wybranym przez siebie napoju: kawie lub herbacie. Jako anglista popełniłbym przeobrzydliwe faux pas, gdybym nie zajął się herbatą. Zresztą sam Winston Churchill swymi słynnymi słowami do żołnierzy podczas II wojny światowej podkreślił jej wagę:
Tea is more imporant than bullets!
Trudno mi się nie zgodzić. A teraz zaparzcie sobie filiżankę herbaty i ruszajcie ze mną w podróż po jej fascynującym świecie.
Would you like a cup of tea? to pytanie, które śni się po nocach wszystkim, którzy mieli okazję odwiedzić Wyspy. Herbata to już nawet nie po prostu integralna część brytyjskiej kultury, co wręcz jej korzeń, rdzeń i jądro. Dlaczego Brytyjczycy mają taką obsesję na punkcie herbaty zastanawiała się już Kate z Anglophenia. Odpowiedzi udziela w poniższym filmiku.
Tak, herbata to po prostu świetny pretekst do… wszystkiego. Czujesz żądzę poznania najświeższych ploteczek? Zaproś znajomych na herbatkę! Remontujesz dom? Wielką obrazą byłoby nie zaoferować pracownikom herbaty. A może toniesz w smutku? Herbata jest rozwiązaniem, skutkiem i przyczyną. Sprawia, że wszystkim jest lepiej. Herbata nie zadaje pytań; herbata rozumie.
Dziennie w Wielkiej Brytanii wypija się 165 milionów filiżanek herbaty, z czego ponad 95% to – o, ironio! – herbata w torebkach, czyli in a tea bag, które wymyślili… Amerykanie. To chyba przez to Brytyjczycy są w tak dobrej kondycji; ciągłe podnoszenie pełnej filiżanki to jak ćwiczenie z ciężarkami! Moje ulubione ćwiczenie, warto nadmienić. Jeśli jednak nie lubicie herbaty w torebkach, mamy jeszcze liściastą, czyli loose-leaf. Jakakolwiek by nie była, trzyma się ją zazwyczaj w tea caddy, czyli domku dla herbaty pod postacią metalowego pojemniczka.
Miłość Brytyjczyków do herbaty sięga około połowy XVII wieku, kiedy to Brytyjska Kompania Wschodnioindyjska (the British East India Company) zdominowała brytyjski przemysł herbaciany. Nie dość, że herbaty było pod dostatkiem, to jeszcze (i dzięki temu) pito jej coraz więcej, co natenczas było bardzo wygodne, gdyż Wyspy były odłączone od rosnącego przemysłu kawowego z pozostałych części Europy w okresie wojny z Francją i Hiszpanią. Inni więc uzależniali się od czarnego nasienia szatana, a Brytyjczycy pili bursztynowy napój bogów.
Ale, ale! Herbata nie zawsze była takim niewinnym napitkiem, który znamy i kochamy dzisiaj. W XVIII wieku wzrastające ceny herbaty skutkowały nie tylko podrabianiem herbaty, ale i jej przemytem. Jak ją podrabiano? Liście herbaty mieszano z liśćmi innych roślin, a następnie całość… farbowano. Taka herbata była tańsza, więc znalazła nabywców wśród niższych klas społecznych, dzięki czemu przestała być ekskluzywnym produktem siorbanym jedynie przez szlachtę.
Należy zwrócić uwagę, że w języku angielskim słowo tea nie musi oznaczać tylko herbaty, a jest to też „podwieczorek”. Wynalazła go w pierwszej połowie XIX wieku wiecznie nienażarta Anna Maria Russell, księżna Bedford, której nie pasowała za długa przerwa między posiłkiem zwanym luncheon jadanym w południe, a obiadem jadanym między 19 a 20. Stwierdziła, że człowiek stanie się szczęśliwszy, jeśli się zapcha czymś słodkim, popchnie kanapką i zaleje herbatą w okolicach godziny 17. Termin afternoon tea, czyli popołudniowa herbata, tradycyjnie więc nie odnosił się jedynie do herbaty, ale do lekkiego posiłku z herbatą w roli głównej. Tak zostało i po dziś dzień, chociaż po drodze wyodrębniły się kolejne rodzaje posiłku z tea w nazwie, np. high tea (treściwy posiłek jadany pod koniec dnia przez robotników) czy cream tea (lżejszy posiłek z angielskimi słodkościami), w których herbata stanowi główny napój. Także i dzisiaj w wielu regionach Wielkiej Brytanii wieczorny posiłek określa się mianem tea, co może być niekiedy mylące, jeśli oczekujemy ciacha…
A czy wiecie, jak pić herbatę? Jakie są jej najpopularniejsze rodzaje, co kryje się za słownictwem związanym z herbatą i co kiedy wlewamy: herbatę do mleka czy mleko do herbaty? Kate i tutaj nas nie zawodzi, wszystko po kolei tłumacząc.
Drinking tea is no laughing matter, czyli Brytyjczycy traktują picie herbaty poważnie. Jak bardzo? Na tyle, że angielski pisarz George Orwell napisał esej pt. A Nice Cup of Tea, w którym przedstawia jedenaście złotych reguł parzenia the perfect cuppa, czyli filiżanki idealnej herbaty. Ogólnie mówiąc, w procesie wykorzystujemy świeżo zagotowaną wodę, a herbatę parzymy od 2 do 5 minut w zależności od preferencji, tradycyjnie parząc napar nie od razu w filiżankach, ale w dzbanku. I spróbujcie użyć zastawy innej niż Royal Doulton, to przykrość królowej sprawicie!
Nie jest tak, że monopol na picie herbaty mają tylko Brytyjczycy. Jak być może pamiętacie z artykułu Fakty i mity o Brytyjczykach i Wielkiej Brytanii, mieszkańcy Wysp nawet nie są nacją spożywającą najwięcej tego napoju (choć tutaj różne źródła podają niekiedy bardzo rozbieżne dane). Amerykanie też piją herbatę, ale w 85% jest to herbata mrożona, czyli iced tea, a z racji klimatu Brytyjczycy potrzebują więcej ciepełka, więc ten rodzaj nie jest tu najpopularniejszy.
Ponadto na Wyspach niemal każda wypijana filiżanka herbaty jest z mlekiem. Ba, mamy nawet dwie szkoły: milk first (najpierw mleko, później herbata) oraz milk after (najpierw herbata później mleko), jeśli chodzi o kolejność dodawania ingrediencji konkokcji. Naukowcy z Uniwersytetu Londyńskiego przeprowadzili badania i odkryli, że wszystko zależy od sposobu przygotowania napoju. Jeśli parzymy herbatę w filiżance, mleko powinniśmy dolać do herbaty, a jeśli parzymy w dzbanku, to najpierw wlewamy mleko do filiżanki, a następnie dopełniamy herbatą. Uff!
A jaką herbatą, zapytacie? To zależy, ile macie czasu. Ogromną popularnością w Wielkiej Brytanii cieszy się earl grey, czyli mieszanka czarnych herbat z olejkiem bergamoty, ale i herbaty zielone (green tea), ziołowe (herbal tea) i owocowe (fruit tea) zdobywają coraz więcej zwolenników. Pod earl grey podpisuję się wszystkimi członkami! Tradycyjną mieszanką czarnych herbat jest tak zwana English breakfast tea, która wspaniale łączy się z mlekiem i cukrem oraz stanowi ukoronowanie angielskiego śniadania (chociaż ludzie piją ją na okrągło cały dzień i noc, a nazwę najpewniej wymyślili Amerykanie). Jeśli jakaś firma nie posiada jej w ofercie, to znaczy, że nie jest warta uwagi. Thou shalt not dignify such an abomination with attention!
Gdy już mamy swoją favourite cuppa, możemy zabrać się za tzw. dunking, czyli maczanie ciasteczka w gorącej herbacie. Najlepiej nadają się do tego rich tea biscuits (niezbyt słodkie herbatniki o delikatnym smaku), ale przepyszne są również digestive biscuits (herbatniki pełnoziarniste). Tutaj pragnę jeszcze zwrócić uwagę na rozbieżności w nazewnictwie: co Brytyjczyk nazywa biscuit, dla Amerykanina to cookie, a co Amerykanin określi jako biscuit, dla Brytyjczyka będzie to scone. Tak naprawdę z herbatą wszystko smakuje lepiej, bo herbata to jedyne słuszne wyjście, a bez niej jest tylko ciemność i chaos.
Na koniec zebrałem jeszcze garść ciekawostek prosto z UK Tea and Infusions Association:
- Nie każda herbata to herbata, bowiem często jej mianem określa się napary z ziół czy owoców, które z prawdziwą herbatą niewiele mają wspólnego.
- Największym konsumentem herbaty nie jest Wielka Brytania, a Turcja, w której rocznie na głowę przypada ponad 7,5 kg herbaty (w Wielkiej Brytanii niecałe 2,8 kg).
- Największym producentem herbaty są Chiny (prawie 2,3 miliony ton rocznie, co stanowi ponad 35% światowej produkcji).
- Różne rodzaje herbaty robione są z pąków i liści tej samej rośliny Camellia sinensis, ale różnią się stopniem fermentacji.
- Herbata zawiera kofeinę, którą jednak nazywa się teiną dla odróżnienia źródła pochodzenia (kofeina w kawie, a teina w herbacie). Zawartość kofeiny w herbacie jest około połowę niższa niż w kawie.
- Powodem, dla którego ciepła herbata chłodzi nas w gorące dni jest to, że poprzez chwilowe podniesienie temperatury ciała wzmaga się potliwość, która wywołuje efekt chłodzenia na skórze. Zimne napoje z kolei szybko gaszą pragnienie, ale nie obniżają temperatury głębokiej.
Koniecznie zajrzyjcie do pozostałych blogerów biorących udział w akcji, gdyż nie każdy za temat przewodni wybrał sobie herbatę.
Austria
Viennese breakfast: Herbata po austriacku
Chiny
Biały Mały Tajfun: Kawa Hani
Finlandia
Suomika: Kahvia vai teetä? Czyli ciekawostki i słownictwo związane z kawą i herbatą
Francja
Francuskie i inne notatki Niki: Francuska kawa, czyli kawa we Francji
Madou en France: Kawa czy herbata, czyli zwyczaje śniadaniowe (i nie tylko) Francuzów
Moja Alzacja: Francuzi robią dobrą kawę, czyli Oh My Goodness café w Strasbourgu
Gruzja
Gruzja okiem nieobiektywnym: Kawa czy herbata, czyli co pić w Gruzji
Hiszpania
Hiszpański na luzie: Trzy kawowe napoje z Walencji
Kazachstan
Enesaj.pl: Historia herbaty w Kazachstanie
Kirgistan
Kirgiski.pl: Kirgiskie picie herbaty
Niemcy
Nauka Niemieckiego w Domu: Kawa czy herbata w Niemczech
Niemiecka Sofa: Kawa czy herbata? – garść ciekawych idiomów
Rosja
Blog o tłumaczeniach i języku rosyjskim: Herbata w literaturze rosyjskiej
Tanzania/Kenia
Suahili online: Chai masala
Turcja
Turcja okiem nieobiektywnym: Kawa prawdę Ci powie
Wielka Brytania
Angielski C2: Wynalazek polskiego chemika a rozpustne five o’clock
English tea time: Kawa czy herbata
English with Ann: Wariacje na temat kawy
„Tak naprawdę z herbatą wszystko smakuje lepiej, bo herbata to jedyne słuszne wyjście, a bez niej jest tylko ciemność i chaos.”
Absolutnie piękne, dzięki za ten tekst 😀
To ja dziękuję. Herbacie, że istnieje. <3
Znakomity opis, chyba wyczerpuje kwestię parzenia brytyjskiej herbaty. Pozostaje tylko drażliwa kwestia kiedy lać mleko 😉
Jak napisałem w artykule, naukowcy z Uniwersytetu Londyńskiego rozwiązali ten problem. 🙂
Świetny post, uśmiałam się w pociągu! Wracam do domu zaparzyć herbatkę :))
Bardzo się cieszę! A herbatka z mlekiem, jak mniamniam? :>
Bardzo fajny wpis, ale mam drobną uwagę do tego zdania: „Ogólnie mówiąc, w procesie wykorzystujemy świeżo zagotowaną wodę, a herbatę parzymy od 2 do 5 minut w zależności od preferencji, tradycyjnie parząc wywar nie od razu w filiżankach, ale w dzbanku.” Chodzi o to, że lepiej byłoby użyć w tym zdaniu słowa „napar”, a nie „wywar”, ponieważ jest pewna istotna różnica między tymi dwoma pojęciami. Gdy zalewamy listki herbaty gorącą wodą i po pewnym czasie je odcedzamy, to otrzymujemy napar. Z kolei gdy np. gotujemy herbatę wraz z innymi składnikami, takimi jak mleko czy przyprawy, to wtedy otrzymujemy słynną Masalę chai, która jest tak naprawdę wywarem. Przy okazji taka ciekawostka herbaciana: w Szkocji oraz Kornwalii istnieją plantacje herbaciane: kolejno plantacja Wea Tea Plantation oraz plantacja Tregothnan (linki do stron internetowych: http://weeteacompany.com/ oraz https://tregothnan.co.uk/). Brytyjczycy nie gęsi, też swoją herbatę produkują :).
Oczywiście, chodziło mi o napar. 😉
Mleko w każdej herbacie to był mój mały brytyjski szok kulturowy. Kiedyś nie wiedziałam, że o herbatę bez mleka trzeba specjalnie poprosić.
Ha, znam wiele osób, które nawet nie próbowały herbaty z mlekiem, ale wiedzą, że na pewno takiej nie lubią.
Oj tak, jestem pewna, że Turcja króluje w rankingach picia herbaty- tam w biurach pracują nawet panie, których jedynym zadaniem jest parzenie herbaty i donoszenie na stół pracowników z częstotliwością co jakieś pół godziny!
Co jest o tyle ciekawe, że Turcja niezbyt kojarzy się z herbatą jak Wielka Brytania właśnie. 🙂
Tez mam swoja ulubiona Earl Grey kupowana przy kazdej bytnosci w Londynie. Nawet te same angielskie marki robia nieco odmienne mieszanki na rynek brytyjski i na rynek kontynentalny. Moze to z powodu tego mleka, ktorego jednak na kontynencie dodaje sie do herbaty chyba nieco mniej?
Trudno stwierdzić, ale faktycznie tak się zdarza, że niby to samo, ale jednak inne – i nie tylko tak bywa z produktami spożywczymi, ale i chemią gospodarczą.
Ach co za storytelling:). Lubię angielskie herbaty. Jednak tradycja herbaty z mlekiem nie utrzymała się w Polsce. Piłam taką jak byłam dzieckiem i bardzo mi smakowała.
Dzięki. 😀 Co do herbaty to co kto lubi, ale nie wszystkie nadają się do łączenia z mlekiem czy cytryną, więc myślę, że przynajmniej części osób może taka nie smakować ze względu na niewłaściwy dobór herbaty do dodatku.
Cudnie opisana historia zwyczaju jedzenie podwieczorku (tea) 🙂 bardzo się utożsamiam z tamtą ” nienażartą” ;))
Bardzo dziękuję, Pani Doktor! 😀 Ja też pod tym względem jestem jak ona. 8 godzin między posiłkami to tortura. 😉
herbata to jedyne słuszne wyjście, a bez niej jest tylko ciemność i chaos. Amen.
Hear, hear!
Tak… ealr grey pite w Anglii (w określonych okolicznościach) nabiera innego wymiaru 🙂
W akapicie o milk first i milk after jest jednak małe faux pas 😉
Oh my! Dzięki za czujność! Już poprawione, nikt nic nie widział; it was just a bad dream… XD
O sposobach podrabiania herbaty można by oddzielny post napisać. Wiesz, że wspomniany i uwielbiany Earl Grey też był taką podróbką?
Tak, czytałem o tym. No cóż… ale herbaty Twinings są pyszne!