Seria „W 80 blogów dookoła świata” to projekt, w którym rozsiani po całym świecie blogerzy zajmujący się językiem i kulturą różnych krajów łączą się, by z własnej perspektywy przedstawić wspólnie wybrany temat.
W aktualnej, XX edycji, przedstawiamy prezenty idealne dla fana danego języka i danej kultury. W przypadku Wielkiej Brytanii pewnie najlepszym prezentem byłby jakiś książę czy księżniczka z wielkim zamkiem i własnym polem do gry w krykieta, ale nie oszukujmy się – w dzisiejszych czasach nie jest już tak łatwo o dobrą partię. Dlatego też wybrałem nieco bardziej przyziemne i osiągalne produkty, a także nieco odwróciłem temat. Zobaczcie, co według mnie powinien kupić sobie na pamiątkę każdy, kto postawi choć jedną nogę na Wyspach.
Każdy szanujący się anglofil z definicji kocha herbatę, ale nie byle jaką. Z szacunku do tradycji sięgniemy po Earl Grey, czyli czarną herbatę z olejkiem z bergamotki. Kto nie wielbi herbaty czarnej jak moja dusza, ten będzie zachwycony wiadomością, że Earl Grey można spotkać i zieloną (z niesfermentowanych liści herbaty) oraz ulung (z liści herbaty częściowo sfermentowanych). Herbaty występują we wszystkich smakach i kolorach tęczy, ale do najlepszych, jakie ja piłem, należy czarna z miodem, truskawkami i cytryną, czarna z karmelem oraz zielona z gruszką i czekoladą. Odpowiednia herbata wymaga też odpowiedniej oprawy, bo przecież nie nasypiemy sobie zgniłego suszu do majtek. Sugeruję kupić coś w kształcie czerwonej budki telefonicznej lub Big Bena (pojemnik w kształcie głowy królowej może dziwnie wyglądać na półce).
Skoro już mamy najlepszą herbatę świata w przecudnej urody opakowaniu, to jako człowiek o filiżankowo-kubkowych zapędach kolekcjonerskich sugerowałbym kupno czegoś specjalnego, z czego ową herbatę pić anglofil będzie. Czerwone i niebieskie kubki z białą koroną i napisem Keep Calm and Drink Tea to współczesny klasyk, ale jeśli mamy pragnienie tchnąć w swój dom nieco więcej królewskiego szyku, można pokusić się o porcelanę z ukochanej przez Brytyjczyków firmy Royal Doulton. Fani Keeping up Apperances będą wiedzieć, o co chodzi i co w niej jest specjalnego, ale warto zauważyć, że w swej ofercie firma ta ma również bardzo nowoczesne linie, a także można kupować porcelanę na sztuki.
Jeśli ktoś jednak jakimś cudem nie pije tego brązowego napoju bogów (i ma bezczelność nazywać się anglofilem), a lubi niekiedy całkiem dosłownie zabłysnąć, może sobie sprawić albo kopertówkę, albo pokrowiec na telefon, albo spinki do mankietów – oczywiście z brytyjską flagą ułożoną ze świecidełek, kamyków lub cekinów. Widzieliśmy to u gwiazd, widzieliśmy to na pokazach mody, więc czemu i my, gwiazdy mniejszego formatu, nie mielibyśmy skorzystać z tego trendu? Brytyjski miks bieli, niebieskiego i czerwieni to najmłodszy brat czerni i bieli! Taki oryginalny detal potrafi ożywić cały strój, a barwy Wielkiej Brytanii jasno dadzą do zrozumienia całemu światu, że ma do czynienia z prawdziwym fanem tego, co angielskie.
Myślę, że miłym akcentem jest też spróbowanie lemon curd, czyli kremu cytrynowego. Dlaczego wspominam o czymś tak przyziemnym? Ano dlatego, że ze smakiem takiego angielskiego kremu może równać się jedynie dżem domowej roboty, choć zaznaczam, że polskiego odpowiednika to to nie ma. Anglicy za nim przepadają i krem ten jest stosowany w wielu deserach z Wysp, niemniej można go spożywać też z pieczywem, naleśnikami czy nawet z jogurtem – i choć najpopularniejszy jest właśnie cytrynowy, da się go też spotkać w wersji porzeczkowej, malinowej, a nawet z mango. Ci, którzy mają sweet tooth (czyli są łasuchami), na pewno będą z rozrzewnieniem spoglądać na taki stojący w domowej spiżarni słoiczek pełen miłości. I know I would.
Sięgając nieco głębiej do kieszeni, można się pokusić o coś z domu Jo Malone. Jest to ekskluzywna firma z Londynu, która w swojej ofercie ma produkty kosmetyczne: perfumy, świece, mydła, olejki do kąpieli, balsamy, dyfuzory i wiele, wiele innych cudów pozamykanych w eleganckich buteleczkach. Zapachy są proste a zaskakujące, silne i przyciągające. Zupełnie jak Londyn.
Tak że tego… wiecie, że w czerwcu mam urodziny? Listę prezentów dyskretnie zasugerowałem. Now the ball’s in your court, czyli ruch należy do Was.
Listę innych blogów biorących udział w akcji znajdziecie poniżej – sprawdźcie, co przygotowali ich autorzy.
Chiny
Biały Mały Tajfun: Prezenty dla fana Yunnanu
Francja
Blog o Francji, Francuzach i języku francuskim: Kochanie, co mi kupisz pod choinkę?
Français mon amour: 5 pomysłów na prezent dla miłośnika Francji
Love for France: Co dać frankofilowi pod choinkę?
Madou en France: Francuska wishlista, czyli prezenty dla frankofila
Hiszpania
Hiszpański na luzie: Prezenty dla miłośników Hiszpanii
Kirgistan
O języku kirgiskim po polsku: Pomysły na prezenty dla osób zainteresowanych Kirgistanem
Niemcy
Językowy Precel: 3 pomysły na prezenty dla miłośników języka niemieckiego
Niemiecka Sofa: Prezent dla wielbiciela języka niemieckiego
Norwegia
Pat i Norway: Prezenty, które ucieszą każdego norwegofila
Rosja
Blog o tłumaczeniach i języku rosyjskim: Idealny prezent dla…
Stany Zjednoczone
Papuga z Ameryki: 10 prezentów dla wielbicieli Ameryki
Szwajcaria
Między Francją a Szwajcarią: Pomysły na prezenty dla wielbicieli Szwajcarii
Szwajcarskie Blabliblu: Szwajcarskie prezenty świąteczne
Szwecja
Szwecjoblog: Pomysły na prezenty dla miłośników Szwecji
Wielka Brytania
Angielskic2: Top Naj prezenty dla Anglofila
Angielski dla każdego: Pomysły na prezenty dla fana języka angielskiego
English at Tea: Prezenty dla miłośnika Wielkiej Brytanii
English My Way: Czym można uszczęśliwić anglofana?
English with Ann: Prezenty z UK, czyli moja wish-lista
Language Bay: Pomysły na prezenty dla fana Wielkiej Brytanii
Włochy
CiekawAOSTA: Nie tylko włoskie prezenty dla miłośników gór
Primo Cappuccino: Jakie prezenty warto kupować we Włoszech?
Studia, parla, ama: Co podarować wielbicielowi Włoch
Włoskielove: Kilka pomysłów na prezent dla italofila
Lubię taką formę art.:) Przy okazji próbowałem kiedyś lemon curd, nie przypadło mi do gustu ;/
Też mam urodziny w czerwcu :)) Ale nie wiem, jak Ty, ja ze swoją listą nie wytrzymam takiego kawału czasu!
Czasami człowiek stoi przed wyborem: nowe perfumy czy tygodniowy zapas jedzenia? ;D
Nawet nie próbuję udawać anglofila 😉 Z herbat pijam tylko zielone (no, ale niech będzie, po nich mogę ustawić earl grey, ale już nawet nie pamiętam, jak smakuje ;), kremy cytrynowe obchodzę z daleka i nawet uwielbiane przez Francuzów tarty cytrynowe nie wchodzą w grę. Za to mam duuuużą kolekcję kubków. Uwielbiam! Okazało się, że trafiłam na faceta z taką samą skłonnością i jak po ślubie zrobiliśmy merge kolekcji… to w mieszkaniu brakuje miejsca, żeby je ustawiać 😉
Wybaczam to faux-pas ze względu na sentyment do kubków, który ewidentnie dzielimy. 😀
Spróbowałam kiedyś lemon curd, ale mnie nie zachwycił. Może trafiłam na jakiś niewydarzony. W ogóle nie smakował jak cytryna. Co właściwie powinien zawierać oprócz niej?
Dużo cytryny (sok i zest) najsampierw, ale i masło, cukier oraz jajka. That’s all. Może jadłaś zgniły i spleśniały? ;P
Raczej nie. Może przeszkadzało mi masło, cukier i jajka 😉
Możliwe! Istnieje też taka potrawa bez masła, cukru i jajek. Nazywa się cytryna. XD
Anglofilem nie jestem a koszulkę z taką brytyjską flagą mam i dumnie wypinam pierś kiedy ją noszę.
Bardzo podoba mi się jak piszesz, uśmiałam się czytając wpis. Pozdrawiam
Bardzo mi miło! Królowej Anglii pewnie też. xD
Earl Grey to jedyna pijalna europejska herbata, przy czym fakt, że można ją parzyć tylko raz działa zdecydowanie na jej niekorzyść 😉 Za to lemon curd…
No? Dokończ if you dare! ;P
Całe szczęście, że uwielbiam herbatę i to na dodatek Earl Grey (inaczej pozostawiłabym pole komentarza puste..;) u mnie w domu to element obowiązkowy! 😀 Brakuje mi tylko jeszcze jakiejś godnej filiżanki…
Jestem bardziej kubkowy facet – mam ich pod dostatkiem, a dwa kolejne (całe srebrne!) już do mnie jadą. 😀
Herbata zawsze, bardzo chetnie, szczególnie Earl Grey… ale prawdę mówiąc, i tak najbardziej kuszący jest książę (może być książę Harry, czemu nie ;)) plus własny zamek!
Też tak sądzę – jednak nieruchomości to zawsze świetna inwestycja! Henryk z Walii? Ale koniecznie z brodą. There’s nothing like a bearded redhead! XD
Nie mogę żyć bez herbaty, a earl grey to moja ulubiona, więc chyba jestem anglofilem 😉 Nie wiem czy muszę dodawać, że kubki wysypują mi się z szafek… Krem cytrynowy brzmi fajnie, nie próbowałam nigdy. Da się go dostać poza Wyspami?
Ha, można go nawet samemu zrobić! Ja jednak nie robiłem, ale widziałem mnóstwo filmików w internetach. Easy peasy lemon squeezy! 😀
À propos kubków, właśnie kupiłem sobie kolejne dwa, tym razem z Home&You – ze dwa tygodnie po tym, jak dostałem dwie przecudne szklanki z Duki…!
No widzę, że susz jest hitem, też się ubawiłam. Ja przyjęłabym lemon curd, jakoś, popatrz do tej pory nie próbowałam!
Dzięki! Dobry herbaciany susz nie jest zły. 😉
Herbatę przyjmuję w każdej postaci, dodatki do jej parzenia i filiżaneczki też. Nie wiedziałam, że earl grey występuje jeszcze w innych połączeniach smakowych, jakoś się z tym nie spotkałam… ale fakt, że Hiszpania to herbaciant ugór!
Earl Grey też nie spotkałem w innych konfiguracjach smakowych (poza okazjonalnymi mieszankami ze skórką bergamotki), ale sama czarna czy zielona występuje w niezwykłych mieszankach smakowych.
Szczerzyłam się przed monitorem, czytając ten wpis. Niezła lista okraszona niezłym komentarzem ^^
Thanks very much! ^^
Dla każdego coś dobrego. Ja lubię każdy rodzaj herbaty i chętnie skosztowałabym do tego coś z lemon curd, Jadłam ten krem tylko raz w życiu, zapomniałam, że istnieje. Ale mi smaka narobiłeś.
Yum… scones, Chelsea buns, banoffee pie, Bakewell pudding, trifle czy nawet Eaton mess bym teraz zjadł! <3
Oczyma wyobraźni zobaczyłam ten susz w majtkach i zaczęłam się poważnie zastanawiać, co musiałoby nastąpić, żeby ta nieszczęsna herbata zaparzyła się w takich warunkach. Moja wyobraźnia podpowiada mi mroczne scenariusze.
Jako łasucha ucieszył by mnie bardzo kawałek brownie z lodnyńskiego Borough Market i jakiś dobry chutney. No i niech im będzie, octowe chipsy też mogą być 😉 (jestem fanką zielonej i białej herbaty)
No też jestem w stanie sobie wyobrazić taką sytuację… choć na papier nieco trudniej byłoby ten obraz przelać. xD
Brownie, octowe chipsy, pork shavings… to wszystko jest przepyszne i tylko pokazuje, że wbrew stereotypowi kuchnia brytyjska jest bardzo różnorodna i pełna niesamowitych kombinacji smakowych; oryginalnych, niekiedy zaskakujących, ale na pewno wartych spróbowania!
Hehe, mnie też rozbroiła ta wizja 😀
Marcel, poproszę o szczyptę Twojej wyobraźni 😉
Trening kreatywności kosztuje! ;P