Top 10 błędów w języku angielskim: poziom podstawowy

Ucząc wiele lat języka angielskiego, miałem okazję przyjrzeć się błędom, które popełniają osoby na każdym poziomie zaawansowania. Postanowiłem więc zebrać swoje myśli w jedno miejsce i stworzyć serię trzech wpisów o typowych i najczęstszych błędach z poziomu podstawowego, średnio zaawansowanego i zaawansowanego. Jak w tytule, dzisiaj omówię poziom podstawowy.

Kombinowanie z szykiem wyrazów. To jeden z największych grzechów, wynikający ze swobodnego szyku w języku polskim. Po raz wtóry powtarzam jednak i powtarzać do usranej śmierci będę, że język angielski jest językiem pozycyjnym, w którym o funkcji i znaczeniu wyrazów świadczy ich pozycja, toteż kolejność wyrazów w pytaniu, przeczeniu i twierdzeniu trzeba mieć wykutą na blachę. Bo to świętość, do cholery! Wszystko ładnie o dobitnie tłumaczę w artykule o wdzięcznym tytule Budowa zdań w języku angielskim: przekrój po wsze czasy.

Pomijanie zaimków osobowych w funkcji podmiotu. W języku polskim podmiot, czyli po prostu wykonawca czynności, bardzo często jest domyślny, ponieważ o sprawcy czynności mówi pierdyliard form czasownika. Język angielski jednak nie jest językiem fleksyjnym, tu końcówek niemalże nie ma i bez osoby czasownik dynda sobie zawieszony w próżni, przez co nie jest wiadomo, o kim mowa. A miło przecież, gdy wiadomo, co się mówi, prawda? Nagminne jest już pomijanie podmiotu czysto gramatycznego it, gdy mówimy o dacie, godzinie, temperaturze czy w innej sytuacji, w której czasownik musi mieć podmiot – nieprzetłumaczalny, ale jednak – żeby mieć punkt zaczepienia i nie wyfrunąć w kosmos. Zdania w stylu Is Friday night, Is very warm today czy Eating supper nie są może szczytem niekomunikatywności, ale kupa posypana serem to nie sernik, a kupa z serem. No chyba że coś się zmieniło odkąd ostatni raz oglądałem Hell’s Kitchen… Warto więc zapamiętać prostą regułę, że osoba to jeden z dwóch elementów poprawnego gramatycznie zdania (drugim jest czasownik).

Skoro przy czasownikach jesteśmy, to Polacy mają ciekawą tendencję ignorowania końcówki 3. osoby liczby pojedynczej czasu Present Simple. Jest to dla mnie o tyle kuriozalne, że ta szczątkowa koniugacja jest naprawdę śmieszna w porównaniu z super hiper skomplikowaną odmianą czasowników w języku polskim. No to co tu się dzieje? Can someone explain it to me 'cuz I dunno?! Toż mamy zdania I live in the UK, You work for the Bank of England, We always meet on Fridays oraz They never eat sweets, a tylko he/she/it dostatnie końcóweczkę -s przy czasowniku: lives, works, meets i eats. Mówiąc krótko, czas ten jest naprawdę bardzo prosty w obsłudze i jeśli opanujecie jego budowę, wszystkie inne będą tylko łatwiejsze.

Prawdopodobnie też ze względu na charakterystyczne przeczenia w języku polskim, częstym błędem jest stosowanie wielokrotnych przeczeń. Faktem jest, że w polskim zdaniu niemal każde słowo może być zaprzeczone, ale w zdaniu angielskim przeczymy zazwyczaj tylko jednemu elementowi: wykonawcy czynności, samej czynności (czasownikowi) lub dopełnieniu (temu, na czym/kim czynność jest wykonywana). Polak bez problemu powie „Nikt nigdy nigdzie z nikim nie był”, co samo w sobie stanowi balsam na moje uszy i oczy, no bo sami spójrzcie: wszystkie elementy są zaprzeczone! Przełożenie tych wszystkich przeczeń na język angielski da nam bełkot, więc zaprzeczymy tylko podmiotowi: No one has ever been anywhere with anyone.

Wracając do osób w zdaniu, bardzo często uczący się języka angielskiego mylą zaimek osobowy w funkcji podmiotu z zaimkiem w funkcji dopełnienia me. Brzmi apetycznie, wiem, ale to naprawdę bardzo proste. Chodzi tylko o to, że I jest osobą wykonującą czynność (podmiotem właśnie), a nie osobą, na której czynność jest wykonywana (to jest dopełnienie). Tak więc z jednej strony powiemy I washed the dishes, I dumped Adam oraz I’m seeing Kate tomorrow, ponieważ w każdym zdaniu I jest wykonawcą czynności – odpowiednio – zmywania, rzucania i spotykania. Z drugiej strony powiemy też John likes me, Pass me the salt oraz Mark phoned me last night, ponieważ „ja” jestem tylko kimś, na kim wykonuje się czynność lubienia, podawania i dzwonienia. Błędne jest też zdanie Me and my boyfriend went to the cinema, bo me, jak już wiemy, nie jest wykonawcą czynności. Jak to łatwo sprawdzić? Wystarczy ze zdania wywalić tę drugą osobę, a wtedy zostanie z Me went to the cinema. Nie powiedzielibyście tak, prawda? I słusznie, bo to brzydko! Poprawne jest zdanie My boyfriend and I went to the cinema. Pamiętamy więc po prostu, że I to „ja”, a me to „mnie/mi”. Więcej o tym we wpisie Me too czy I too?.

Standardem jest też mylenie czasów Present Simple i Present Continuous. Wynika to z braku rozdziału tych czasów w języku polskim, w którym generalnie każdy czasownik ma własny aspekt: dokonany i niedokonany. Pomijając jednak techniczne mumbo-jumbo, o ile w języku polskim czasowniki mają po dwie formy zależne od aspektu, to ta informacja w angielskim realizowana jest właśnie przez czasy istniejące w tym cudnym języku. Present Simple służy do jednego, a Present Continuous do czegoś innego, i tu nie ma mowy o zamienności czy dowolności. Nie ma co się więc obrażać na gramatykę, bo bez niej język można co najwyżej liznąć, a nie opanować! Trzeba się po prostu uczyć. Tylko i aż tyle.

Często pojawia się też motyw sytuowania very much przed czasownikiem, co jest zrozumiałe, bo odpowiada polskiemu „bardzo”. Tylko że o ile w języku polskim powiemy „Bardzo kocham język angielski” czy „Bardzo ci dziękuję”, to w języku angielskim powiemy już I love English very much oraz Thank you very muchVery much więc wywalamy na koniec zdania. No i w sumie tyle.

Co do słownictwa, to często pojawiającym się problemem jest wymowa liczebników zakończonych na –teen i –ty. Sprawa jest bardzo prosta, ale należy o niej pamiętać, bo zła wymowa wiąże się ze zmianą wypowiadanej liczby. Otóż liczebniki od 13 do 19, a więc z końcówką -teen, akcentujemy na ostatnią sylabę, zatem właśnie na tę końcówkę. W liczebnikach od 20 do 90, czyli z końcówką -ty, akcent pada na sylabę pierwszą. Wyjątkowo istotne jest to tam, gdzie po naszym liczebniku padnie wyraz zaczynający się od [n]; w pisowni problemu nie ma, ale w mowie potocznej tylko za pomocą akcentu odróżnimy od siebie zdania I’ve invitied to dinner 17 neighbours I’ve invited to dinner 70 neighbours. Akcent wyrazowy trzeba więc ćwiczyć, bo bez niego nie ma mowy o… mowie. I rozumieniu ze słuchu. Jeśli dla kogoś te zagadnienia to nowość, sugeruję już teraz natychmiast zapoznać się z tekstem Angielska fonetyka: akcent wyrazowy.

Wiele osób ma też problem z używaniem apostrofu, który w języku angielskim sygnalizuje trzy kwestie: dopełniacz (czyli posiadanie bądź relacje np. rodzinne), brakujące litery (formy skrócone np. czasowników) i nietypową liczbę mnogą (np. two A’s). Znów sprawa jest prosta: jeśli chodzi o formy skrócone, to warto zwrócić uwagę, którą literę lub litery zastępuje apostrof (i jak to wpływa na wymowę!), a w przypadku dopełniacza apostrof dajemy po rzeczowniku, a po nim jeszcze –s, no chyba że nasz rzeczownik jest w liczbie mnogiej i kończy się na –s, to wtedy zastosujemy sam apostrof. Dlatego w zdaniach This is my parent’s house („To dom mojego rodzica”) i This is my parents’ house („To dom moich rodziców”) różnicę w znaczeniu wyczaimy nie w mowie, ale w pisowni.

Listę pozwolę sobie zamknąć uniwersalnym błędem: nieznajomością alfabetu. Jak zauważył pewnie każdy, kto jakąś styczność z językiem angielskim miał, język ten nie jest językiem fonetycznym, to znaczy nie czytamy tego, co piszemy. Relacja między pisownią a wymową jest daleka od niemal doskonałej relacji w naszym ojczystym języku, więc znajomość alfabetu jest naprawdę istotna. Być może z polskiego alfabetu nigdy nie korzystaliście, ale zapewniam, że z angielskiego nie raz, nie dwa zrobicie użytek. No chyba że ktoś nie ma zamiaru nigdy niczego pisać czy czytać, to wtedy być może faktycznie alfabet nie będzie najbardziej kluczową umiejętnością…

Popełnianie błędów jest nieodzownym elementem nauki i naprawdę nie ma sensu się ich bać (chyba że jesteście tłumaczami symultanicznymi przy ONZ). Tak naprawdę błędy mogą być Waszymi najlepszymi przyjaciółmi, bo zgodnie z efektem Zeigarnik to na nich najlepiej się uczymy. Tak więc mówcie ile wlezie, a z błędów wyciągajcie wnioski na przyszłość i pamiętajcie: everything’s hard before it’s easy.

6 comments to “Top 10 błędów w języku angielskim: poziom podstawowy”
  1. „angielski jest językiem pozycyjnym, w którym o funkcji i znaczeniu wyrazów świadczy ich pozycja”

    Czy można prosić o zilustrowanie jakimś przykładem?

  2. „Tak więc mówcie ile wlezie, a z błędów wyciągajcie wnioski na przyszłość i pamiętajcie: everything’s hard before it’s easy.”

    Practice makes perfect 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *