Niniejszy wpis nie jest przeznaczony dla osób poniżej 18 roku życia, ponieważ zawiera treści o tematyce erotycznej, uważane za obraźliwe i inne dla dorosłych.
The present post is not to be viewed by individuals who are less than 18 years of age as it contains sexually explicit content, offensive language, and other adult material.
Wrzesień to dla autorów zrzeszonych w grupie blogerów językowo-kulturowych miesiąc specjalny. Nie, nie dlatego, że wtedy drzwiami i oknami walą do nas nowe osoby spragnione wiedzy (oraz takie, które się nagle obudziły, bo za kilka miesięcy matura lub emigracja), ale dlatego, że to właśnie teraz obchodzimy Miesiąc Języków, oferując wszystkim orgię z poświęceniem kotów. Orgię umysłową, oczywiście, a koty poświęcają się cały czas, nawet gdy muszą z kuwety wyjść.
Jako tłumacz nie raz, nie dwa utknąłem podczas przekładu różnego rodzaju fragmentów. Niekiedy wystarczy otworzyć okno, by przewietrzyć zwoje mózgowe. Czasami warto po prostu iść spać raz na te 72 godziny. Bywa też, że wenę muszę siłą z kosmosu ściągać. W pracy tłumacza zdarzają się także momenty, gdy natrafiamy na to, co nieprzetłumaczalne. Jako że zjawisko nieprzekładalności jest szczególnie bliskie memu malutkiemu serduszku, postanowiłem podzielić się dziś z Wami wybranymi polskimi słówkami nieprzetłumaczalnymi na język angielski (nie wdając się w teoretyczne dysputy, zaznaczam tylko, że zagadnienie przetłumaczalności jest znacznie bardziej skomplikowane niż się wydaje, ale dla uproszczenia na potrzeby niniejszego wpisu poprzestańmy na tym, że nieprzetłumaczalne bywają słowa, a nie kryjące się za nimi idee).
Wiśnia/Czereśnia. Proszę pozbierać szczęki z podłogi i mi uwierzyć, że te słówka to klasyczne przykłady nieprzekładalności. Owszem, pewnie wszyscy znacie słówko cherry, ale cherry to tak zwany hiperonim względem słów “wiśnia” i “czereśnia”. W przekładzie na język angielski mamy więc do czynienia z niepełną informacją, choć można doprecyzować i “wiśnia” przetłumaczyć jako a sour cherry, a “czereśnia” jako a sweet cherry.
Pogodnie. To słówko nie ma żadnego sensu w języku polskim. Jaka dziś pogoda, Karyna? Jest pogodnie, Sebiksie. Jak to kretyńsko brzmi! I jeszcze ta pogodna pogoda. Ja tam najchętniej widziałbym słówko weatherly w angielskie miejsce polskiego “pogodnie”, no ale nie wszyscy są tak otwarci, jak ja. Jak więc powiemy “pogodnie” po angielsku? Nijak. Mamy do wyboru cały wachlarz przymiotników typu nice, fine czy good, ale to zwyczajnie nie to samo.
Smacznego. Pewnie, że można po angielsku powiedzieć enjoy, enjoy your meal czy też bon appétit i będziemy mieć wyrażenie analogiczne do polskiego wyrażenia stosowanego tuż przed posiłkiem. Tyle tylko co naprawdę nasze “smacznego” znaczy? Wszak chodzi o smak, więc uczucie enjoyment zdaje się nazbyt intensywne, o francuskim “dobrym apetycie” nie wspominając.
Załatwić. Jeśli chodzi o załatwianie z negatywną konotacją (czyli skojarzeniem), że robimy coś nielegalnie czy nieetycznie, pod stołem lub na kolanach, w języku angielskim próżno szukać odpowiednika. Jak to to przetłumaczyć? To handle? To arrange? Niby gdzieś coś dzwoni, ale chyba nie dzwon i już na pewno nie w kościele.
Kombinować. Nasze polskie kombinowanie podobnie do powyższego załatwiania to coś, czego nie muszę żadnemu Polakowi tłumaczyć, ale obcokrajowiec nie wyczuje w nim tej specyficznej głębi, jeśli nie zna dobrze historii krajów (post)komunistycznych. Jak to przetłumaczymy? To combine? To arrange? Nie do końca, bo istotna porcja znaczenia się gubi.
Żal. Wyjątkowo podchwytliwe słówko! Polski żal wiąże się zwykle z rozczarowaniem, stratą lub zdradą. Jak je potraktujemy w języku angielskim? Grief? Sadness? Po części oddają jego znaczenie, ale znów nie do końca, bo pierwsze zwykle oznacza żal po stracie bliskiego, a drugie jest nazbyt ogólne. By zakodować polski żal w języku angielskim, musimy poznać historię pojawienia się tego żalu w polskiej sytuacji.
Fucha. Mam wrażenie, że tutaj nikt nie wie, o co chodzi, więc wszystko się zgadza oprócz całości. Z jednej strony mówimy “ktoś zdobył niezłą fuchę”, ale z drugiej słownik języka polskiego podaje, że fucha to “praca nielegalna” i “coś wykonanego źle”. Na angielski tłumaczy się czasem jako odd jobs czy sideline, ale to zwyczajnie coś innego.
Kilkanaście. Słówko bardzo specyficzne w swej nieokreśloności, bowiem oznacza wartość między 11 a 19. Żadne znane angielskie słówko tego nie potrafi. Several? To za mało. A dozen or so? Za bardzo oscyluje wokół liczby 12. Many? Za dużo!
Kurwa. Polska “kurwa” jest równie uniwersalna, co angielskie słówko fuck i jego pochodne, niemniej nie jest z nim tożsama. Nawet nie będę próbował podawać możliwych tłumaczeń, ponieważ bez ani krzty kontekstu “kurwa” pozostaje bezużytecznym i fonetycznie kanciastym pustosłowiem.
To zaledwie kropla w morzu, ponieważ istnieją tysiące słówek specyficznych i nieuniwersalnych, ale język to nie tylko same słowa. To przede wszystkim kontekst, kultura i świadomość. Co jeśli choć jednego z tych czynników zabraknie? Słówka skrywają w sobie wycinek kultury i historii danego regionu. Kształt przekładu zależy więc od tego, co tłumaczymy, dla kogo i w jakim celu. Tu sam słownik, nawet najlepszy, nie wystarczy, bo tłumaczenie to więcej niż językowa suma części zdania; ma ono miejsce w punkcie styczności sztuki i nauki. Sztuki, gdyż tylko ludzki umysł jest w stanie poprawnie tłumaczyć. Nauki, ponieważ rządzi się własnymi prawami. Domeną przekładu jest zatem zmienny kontekst, w którym znajomość języków to tylko jedno z wielu narzędzi pracy. Podstawowe, ale niewystarczające.
Ale jak to tak, że jakiegoś słowa nie da się przetłumaczyć?! Toż cokolwiek wrzucimy do translatora, to coś nam tam wypluje! Owszem, tylko że mamy i tłumaczenie, i tłumoczenie, a o językach obcych i procesie przekładu panuje wiele mitów. Z kilku powodów nie ma więc możliwości, bym opisał to wszystko, co się kryje za przetłumaczalnością jako taką. Po pierwsze są to kwestie specjalistyczne, które zwykłemu zjadaczowi języka nieposiadającemu nawet podstawowego przygotowania w kierunku chociażby językoznawstwa niewiele będą mówić. Po drugie nie ma na to miejsca, gdyż musiałbym napisać książkę w kilku tomach, żeby przedstawić od strony teoretycznej to, o czym mówię; zagadnieniu poświęciłem moją pracę magisterską z tłumaczeń, liczącą ponad 100 stron, a nawet nie wchodziłem w zbędne szczegóły. Kto jest jednak zainteresowany i chciałby się w temat zagłębić, tego odsyłam do lektur na temat teorii znaku, poziomów ekwiwalencji czy tertium comparationis.
W tym wyjątkowym okresie, będącym preludium jesieni, możecie codziennie czytać nowe i oryginalne teksty dostępne na różnych blogach. Wczoraj specjalny wpis pojawił się u Eweliny z English Tea Time, dzisiaj ze mną publikuje Aleksandra z bloga Ukryty Kot, a jutro wpis pojawi się u Karoliny z Niderlandica. Zajrzyjcie też na nasz blog grupowy, gdzie znajduje się pełen harmonogram akcji. Enjoy!
Ja uważam że nie ma też w angielskim słowa „duszno”.
Jest, i to w kilku wersjach.
Kombinować to ” be up to something”. Często spotykam się z tym wyrażeniem w książkach. Używane jest w kontekście negatywnym. Oddaje sens wyrażenia ” co knujesz/ obmyslasz potajemnie.
Czyli: What are you up to? – ” Co kombinujesz? “.
Z kolei wykombinować w sensie wymyslic, wpasc na coś to : Come up with something.
Pewnie, to bardzo często stosowane zwroty, ale nie oddają w stu procentach tego, co polski czasownik “kombinować”, a i przede wszystkim nie oddają jakże istotnych konotacji.
Przeciez zal to po prostu regret 🤔
Tłumaczenie to nie taka prosta i oczywista sprawa. Owszem, może być “regret”, ale to nie to samo!
Pierwsze słowo “cherry” i ja nie daję zgody na takie wyjaśnienie 😉 Jest przetłumaczalne i oczywiście występuje bardzo jasny podział w j. angielskim pomiędzy wiśnią a czereśnią. Aby różnica była jasna należy być kobietą i robić zakupy 😉 Już wyjaśniam, tak więc angielskie cherry to wiśnia. Jeżeli mówimy o czereśni wówczas pojawi się BLACK cherry. Nie ma odstępstwa ot tego nazewnictwa czereśni. Zawsze ale to na prawdę zawsze gdy zobaczymy samo “cherry” oznaczać to może wyłącznie wiśnie. Czasem może być dodane sour acz nie jest to konieczne. Natomiast nigdy, proszę mi uwierzyć – nigdy nie zobaczymy w sklepie opisu czereśni jako sweet cherry. Za każdym razem będzie to black cherry. Pozdrawiam z Londynu 🙂
Ja nie mówię, że różnica nie istnieje – wręcz przeciwnie. I nie sądzę, że trzeba być kobietą robiącą zakupy, by to wiedzieć. 😉 Twoje wyjaśnienie jest jak najbardziej właściwe, ale dlatego, że umiejscawiasz słówko “cherry” w kontekście; kontekście, który jest potrzebny w procesie tłumaczenia i który nakierowuje na konkretne znaczenie, wykluczając inne. Tak więc to, co kryje się za “cherry” w danym kontekście jest jak najbardziej przetłumaczalne, czego nie można powiedzieć o samym słówku.
Co do kontekstu to prawda bo po polsku takie słowo jak – uwaga “kupa”. Samo nie wiadomo, co znaczy – czy dużo przedmiotów zebranych w jednym miejscu, może spraw na głowie i słynne: “mam jeszcze kupę (rzeczy) do zrobienia”, a może jednak taką psią na chodniku? W zdaniu to co innego, jak ktoś wdepnął, to niestety w psią na chodniku.
Świetny wpis! Właśnie odkryłam tego bloga i czuję, że zostanę tu na dłużej:) Dla mnie zawsze problemem było znaleźć odpowiednik polskiego “Nie chce mi się” – tak zwyczajnie, prosto, bez wskazywania na konkretną rzecz. Wydaje mi się, że wyrażenia “I don’t want to do this” “I don’t feel like doing it” “I’m too lazy to do it” jakoś nie do końca oddają taki sens, o jaki w tym wyrażeniu chodzi 😉 Może masz jakiś lepszy pomysł?
Mam niejeden. 🙂
A jak powiedzieć “ogarnąć się”? Strzelam, ze wiesz o co chodzi. Na przykład “Nie ogarniam”, “Ogarnij się!”, “Ogarnąłem temat”, “Muszę ogarnąć swój pokój”… Wiem, ze tu są trochę różne konteksty, ale czy w jakimkolwiek da się to jakoś przetłumaczyć?
Bardzo brakuje mi tego słówka w moim małym zasobie 😀
Część z tych wyrażeń opisywałem już na blogu, więc zachęcam do skorzystania z wyszukiwarki.
Ten wstęp “nie jest przeznaczony dla osób poniżej 18 roku życia” był taaaki obiecujący 😀 w dalszej części wpisu nie znalazłem nic gorszącego 😀 😉 a co ze słówkiem “orientować się” ? Jego angielski odpowiednik też jest chyba zależny od kontekstu? Inaczej brzmi “orientować się w terenie” a inaczej jest “orientuj się ” – w takim znaczeniu potocznym ( np. Jak ktoś komuś podaje piłkę to krzyczy “Orient” w znaczeniu “uważaj” ) ale takich przykładów jest chyba trochę więcej 😉 Pozdrawiam 😉
Musiałem tak rozpocząć wpis, bo niektórzy to straszne delikatesy i jeszcze by mi zgłosili tekst jako obraźliwy, a tak mogą mnie cmoknąć. 😛 “Orientować się” również różnie tłumaczymy. Przykłady można mnożyć w nieskończoność. Jak napisałem w tekście, język to nie suche słowa zawieszone w próżni, a płynny kontekst.
“Miazga” zdaje się też. W sensie “krwawy placek, jaki zostaje po czymś, co wierzyło, że skoro do przeżyło proces gwałtownego spadania, to lądowanie będzie formalnością”.
Świetna definicja. xD
Hej!
Mam pytanko odnośnie naszego pięknego “kombinować”. Swojego czasu, pamiętam, natknęłam się w jednym z tekstów angielskich na słówki ‘contrive’ i jeden z moich słówników przetłumaczył je właśnie między innymi na kombinować, np. wspominając, że ‘contrive to get’ może znaczyć “wykombinować”.
Spotkałeś się może z takim użyciem?
Spotkałem się, ale też nie jest idealne, bo czasownik “to contrive” jest formalny, a “kombinować” daleko do formalności, więc rozjeżdża się rejestr, co również jest jest pożądane z punktu widzenia ekwiwalencji i przekładu.
A „fix” jako kombinować/załatwiać? Może właśnie to znaczyć, jest należycie nieformalne (w tym znaczeniu). Chyba najbliższy odpowiednik.
A co ze słowem “masakra” ? Oczywiście nie mam na myśli “slaughter” 🙂 thanks in advance!
Jako wykrzyknienie “masakra” też jest nieprzetłumaczalna.