Halloween: nie taki diabeł straszny, jak się umaluje

Halloween. Dla jednych świetna zabawa, dla kogoś dobry biznes, a dla innych powód, dla którego większość ludzkości wyląduje w piekle. Bez względu na to, czy ktoś widzi w wydrążonej dyni szatana (choć akurat na to są leki), czy sam biega po mieście przebrany za potwora/Donalda Trumpa/seksowną pielęgniarkę zombie, słownictwo warto znać, bo to niezwykle istotna część kultury krajów angielskojęzycznych.

Gdy myślimy o Halloween, przychodzą nam do głowy rozhisteryzowane dzieciaki, biegające od drzwi do drzwi, wykrzykując „cukierek albo psikus” (trick or treat). Zwyczaj ten zwany jest jako trick-or-treating. Mamy też organizowane różne parady (parades), podczas których ludzie… tak, paradują. Charakterystyczne jest też łowienie jabłek z miski (bobbing for apples), wiadra lub dużego koryta samymi ustami i zębami, bez użycia rąk, ale tak, by się nie udusić ani nie utopić po drodze.

Najchętniej dzisiaj praktykowane przebieranie się, bez którego po prostu nie ma mowy o Halloween, w przeszłości zwane było jako guising (guise to formalne słówko oznaczające „przebranie” lub „forma”). Jak nazwa wskazuje, polegało na tym, że ludzie przywdziewali różne stroje. Po co? Dla zabawy i korzyści. Chodzili bowiem po domach, by śpiewać, recytować poezję lub dowcipkować, za co w zamian otrzymywali jedzenie, napitki, pieniądze czy inne cudowności. Powszechnie znany był też souling, czyli zwyczaj chodzenia po domach (normalnie 1-2 listopada) i proszenia o soul cakes, które były małymi korzennymi ciasteczkami ze znakiem krzyża przyrządzanymi przez gospodynie dla potrzebujących. Nazwę tych ciasteczek można przetłumaczyć jako „duchowe ciasteczka” lub „ciasteczka (dla) duszy”, bo soul to „dusza”. Podarowanie jednego wypieku symbolizowało uwolnienie jednej duszy z czyśćca (purgatory).

Nie zapominajmy jednak o dyniach (pumpkins), bo wycinanie dyń (carving) jest jednym z najważniejszych zajęć i symboli dzisiejszego Halloween. Choć „lampion” to po angielsku lantern, to „lampion z dyni” tłumaczymy jack-o’-lantern. Nazwa wzięła się od zjawiskowych błędnych ogników, które po angielsku to albo will-o’-the’-wisp, albo jack-o’-lantern właśnie. Żeby było śmieszniej, tradycyjnie lampiony te robiło się też z rzepy (turnip) lub brukwi (swede), co dzisiaj rzadko ma miejsce. Osoby, którym bliższy jest amerykański angielski, mogą nie znać słówka swede, bo w USA mówią na to rutabaga. A co oznacza, gdy ktoś zwróci się do nas per pumpkin? Mamy zacząć płakać nad własną tuszą czy wysunąć delikwentowi z dyńki? Nic podobnego! Pumpkin to w krajach angielskojęzycznych pieszczotliwy sposób zwracania się do kogoś nam bliskiego na zasadzie zwykłego polskiego misiaczka czy innego kotka. Jeśli naprawdę interesują Was dynie, zastanawiacie się nad ich fenomenem lub poszukujecie przepisu na doskonałe dyniowe latte, zerknijcie do tekstu Magia dyni, czyli smak i zapach października.

Co ciekawe, Amerykanie i Kanadyjczycy mają fioła na punkcie popularnych cukierków zwanych candy corn. To takie trójkolorowe cuksy o smaku (powiedzmy) pianek marshmallows, przypominające ziarna kukurydzy, których nikt nie lubi i którymi wszyscy się zachwycają. Mam wrażenie, że dla mieszkańców Ameryki Północnej są one tym, czym lukrecja dla Brytyjczyków.

fot. pixabay.com

Skoro przy jedzeniu jesteśmy, poniżej mam dla Was dwa krótkie filmiki z dwóch z moich ulubionych kanałów kulinarnych Delish oraz Tasty ze świetnymi i prostymi daniami idealnymi na Halloween z nadziewanymi paprykowymi lampionikami na czele, które można łatwo robić bez dyplomu kuchmistrza rangi siedemnastej. Jeśli jednak z jakichś niewytłumaczalnych powodów szama kogoś nie interesuje, proszę się do tego nie przyznawać i po cichu przejść dalej do słownictwa i krótkiej historii nazwy święta.

Tutaj zebrałem dla Was nieco więcej tematycznego słownictwa typowego dla obchodów Halloween. Pamiętajcie, że wszystko związane z tym dniem musi być spooky, czyli „straszne”, ale mamy i przymiotnik spoopy, co oznacza „straszne i śmieszne jednocześnie”. Czyż język angielski nie jest genialny?

mummy – mumia ghost – duch
zombie – trup skeleton – szkielet
jinn – dżin witch – czarownica
wizard – czarodziej vampire – wampir
werewolf – wilkołak monster – potwór
black cat – czarny kot bat – nietoperz
spider – pająk spider web – pajęczyna
coffin – trumna cauldron – kociołek
broom – miotła mask – maska
haunted house – nawiedzony dom sweets – cukierki
grave – grób tombstone – nagrobek

Ale skąd się to wszystko wzięło i dlaczego aktualnie w USA pod względem finansowym przebija je tylko Boże Narodzenie? Kto sądzi, że Halloween jest diabelskim wymysłem zepsutej Ameryki, ten gada głupoty. Wszystko sięga jakieś 2 tysiące lat wstecz do korzeni celtyckiego święta Samhain [’saʊɪn], obchodzonego 1 listopada na pożegnanie lata, koniec żniw i przygotowanie się do zimy. Wierzono, że w noc poprzedzającą Samhain, czyli 31 października, zmarli (the dead) powracali do świata żywych (the living) jako duchy psujące zbiory i sprawiające różne problemy w gospodarstwach i na polach, dlatego też ludzie pozostawiali za drzwiami swych domów jedzenie i wino, by zapchać i zająć czymś zbłąkane dusze. Sami też się przebierali i to zwykle za duchy właśnie, żeby prawdziwe duchy nie rozpoznały, iż mają do czynienia z gorącymi ludźmi z apetycznej krwi i chrupiących kości. Święto przedostało się do Ameryki, gdy w XIX wieku USA zalały fale imigrantów z Irlandczykami na czele, i choć na początku wszystkim głównie chodziło raczej o robienie psikusów niż obdarowywanie słodkościami, środek ciężkości święta stosunkowo szybko przesunął się w stronę dzieci, radości, rodziny i wspólnego celebrowania życia. Tak, życia, a nie śmierci. Halloween to nie nekromancja (necromancy).

Jeśli chodzi o nazwę Halloween, czytamy ją [,hæləʊˈi:n], a nie żadne holołin, halołini czy inne Houdini. Do I make myself clear?! Jeśli nie wiecie, co te symbole oznaczają, zajrzyjcie do mojego artykułu Angielska fonetyka: zarys dźwięków, by liznąć podstaw angielskiej wymowy, którą będziecie lizać już do śmierci. Swojej, nie mojej. Sama historia nazwy święta jest mniej magiczna (magical) i bardziej przyziemna (mundane) od idei oraz kultywowanych zwyczajów. W okolicach 8 wieku Kościół Katolicki przekształcił Samhain w coś, co nazwano All Saints’ Day lub All Hallows’ („Wszystkich Świętych”). Dzień przed zwie się All Hallows’ Eve, czyli „wigilia Wszystkich Świętych”, co później zostało skrócone do znanego nam dzisiaj Halloween. Relacja Halloween do Wszystkich Świętych jest więc bardzo prosta i nie wymaga ani koloratki, ani doktoratu z demonologii: nie wyklucza, nie zastępuje, nie jest tym samym, a stanowi uzupełnienie. Halloween to święto świeckie, które ma miejsce 31 października. Wszystkich Świętych to obowiązkowe święto chrześcijańskie obchodzone 1 listopada. Dzień później, 2 listopada, ma z kolei miejsce nieobowiązkowy obchód chrześcijański zwany Dniem Zadusznym, czyli All Souls’ Day.

I tak się tylko zastanawiam: skoro mówi się hell yeah („o, tak!”) i heavens no („absolutnie nie!”), dlaczego nie mówi się purgatory maybe?!

Te i inne słówka dostępne są też w mojej klasie na platformie Quizlet (instrukcja obsługi wraz z przeglądem ćwiczeń znajdują się we wpisie Quizlet: platforma do nauki słownictwa).

,
One comment to “Halloween: nie taki diabeł straszny, jak się umaluje”
  1. Dziękuję za głębsze przybliżenie tego święta. Jak wszędzie, ataki wynikają głównie z ignorancji. W Halloween ludzie widzą często tylko poprzebierane za trupy i diabły dzieci, w Kościele spasłych i leniwych biskupów, a że nie interesuje ich wiedza i poszerzanie horyzontów, tkwią sobie w tym wygodnym świecie, w którym jest na co wylewać jad i swoje frustracje. Aczkolwiek, czytałam kiedyś artykuł na temat pohalloweenowych zniszczeń mienia w Stanach, tak więc nie tylko kolorowa strona istnieje.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *