Jedna z reguł rządzących angielską wymową mówi o tym, że sekwencje obstruentów (czyli spółgłosek właściwych) muszą zachować dźwięczność. Brzmi cudownie, wiem, ale dla uczących się języka angielskiego jest to kwestia szalenie istotna. Dlaczego? Bo ucząc się języka, chcemy być w stanie się porozumieć; chcemy być rozumiani i chcemy rozumieć innych. Nie chcemy natomiast stale się domyślać, ciągle ratować kontekstem czy tłumaczyć co drugie zdanie, co też autor miał na myśli.
O co w ogóle chodzi z tą dźwięcznością? Otóż większość dźwięków spółgłoskowych dobiera się w pary, w ramach których jeden jest dźwięczny, a drugi bezdźwięczny (wszystkie dźwięki, pary i symbole opisuję w tekście Zarys dźwięków w języku angielskim). Sposób artykulacji oraz miejsce artykulacji są takie same, a różnica tkwi właśnie jedynie w dźwięczności, na przykład [p] i [b], [t] i [d], [s] i [z] czy [k] i [g]. Skąd wiemy, który dźwięk w parze jest dźwięczny? Ano ten, przy którego wypowiadaniu drgają nam struny głosowe; wystarczy położyć sobie rękę, ucho czy nogę na gardle, by sprawdzić, że mówię najprawdziwszą prawdę. Wszystkie te pary ukazują nam dźwięki będące fonemami, to znaczy że niosą ze sobą różne znacznie. Trzeba wiedzieć, kiedy mamy do czynienia z fonemami, a kiedy z alofonami, czyli takimi realizacjami danego dźwięku, które są różne ze względu na otoczenie, w którym się znajdują, ale nie pod względem znaczenia (np. [l] wymawiamy na dwa różne sposoby w zależności od pozycji w wyrazie). Dlaczego trzeba to wiedzieć, to powinno objawić się Wam samo: bo to dźwięki stanowią o różnicach pomiędzy wypowiadanymi słowami.
Sama dźwięczność, określana też mianem fonacji, jako cecha artykulacyjna głosek jest różnie realizowana pomiędzy językami, a to, o czym wspominam na początku tego wpisu, dotyczy jednej z największych fonetycznych różnic między językami polskim i angielskim. Otóż w języku polskim co do zasady stosujemy ubezdźwięcznienie na końcu wyrazu. Oznacza to, że końcowe głoski dźwięczne w wyrazach np. „kod” czy „ząb” będą przeczytane jako ich bezdźwięczne odpowiedniki, czyli [t] i [p]. Zachowanie dźwięczności byłoby przejawem hiperpoprawności, która jest… błędem. W języku angielskim natomiast jest odwrotnie i, upraszczając, dźwięczność zachowujemy. A dlaczego w ogóle jest to istotne? Bo dźwięczność ma to do siebie, że jest konsekwentna, a jedna głoska wpływa na drugą. Jeśli więc angielski wyraz przeczytamy na polską modłę, zmienimy jego znaczenie, co Polacy nagminnie czynią.
- „Pies” to po angielsku dog, co wymawiamy [dɒɡ]. Jeśli ostatnią głoskę wypowiemy jako bezdźwięczne [k], wyjdzie nam dock, czyli miejsce, w którym śpią statki.
- „Krab” to crab, co wymawiamy [kræb]. Jeśli ostatnią głoskę wypowiemy jako bezdźwięczne [p], wyjdzie nam crap, czyli „gówno” lub „nonsens”.
- „Jedzenie” to food, co wymawiamy [fu:d]. Jeśli ostatnią głoskę wypowiemy jako bezdźwięczne [t], wyjdzie nam foot, czyli „stopa”.
A co się stanie, jeśli powyższe słówka zapragniemy użyć w liczbie mnogiej? Dźwięczność zostanie zachowana, a poprawność będzie zależeć od dźwięczności głoski wyjściowej, czyli w tych przypadkach głoski na końcu wyrazu w liczbie pojedynczej.
- Dogs wymawiamy więc [dɒɡz], a docks wymówimy [dɒks]
- Crabs wymawiamy [kræbz], a craps wymówimy [kræps]
- Foods wymawiamy [fu:dz]
Fizycznie nie da się tego powiedzieć inaczej. To znaczy da się, ale nie bez zapowietrzania się jak stary kaloryfer (lingwiści mają na to nazwę: hiatus). Zresztą spróbujcie sami powiedzieć szybko [dɒɡs] lub [dɒkz] bez wrzucania przerwy między, odpowiednio, [g] i [s] oraz [k] i [z]. Powodzenia!
Podane przeze mnie przykłady to rzeczowniki, ale reguła zachowania dźwięczności przenika wszystko, więc musimy o niej pamiętać także, odmieniając czasowniki np. w trzeciej osobie liczby pojedynczej czasu Present Simple, bo końcówkę -(s)s można czytać na trzy różne sposoby: [s], [z] i [ɪz]. Nieświadomi niczego Polacy najczęściej wymawiają ją jako [s], co tylko w jednej trzeciej przypadków jest poprawne. Nie inaczej jest w przypadku czasownik regularnych, których końcówka -(e)d również ma trzy wymowy: [t], [d] i [ɪd]. Zresztą wcale nie o końcówki chodzi, a o utrzymanie dźwięczności na końcu wyrazu.
- „Dziecko” to kid [kɪd], a jak powiemy [kɪt], wyjdzie kit, czyli „zestaw”.
- „Wanna” to tub [tʌb], a jak powiemy [tʌp], wyjdzie tap, czyli „kran”.
- „Wierzyć” to believe [bɪˈli:v], a jak powiemy [bɪˈli:f], wyjdzie belief, czyli „przekonanie”.
- „Wychodzić” to leave [li:v], a jak powiemy [li:f], wyjdzie leaf, czyli „liść”.
- „Torba” to bag [bæɡ], a jak powiemy [bæk], wyjdzie back, czyli „plecy”.
- „Niedźwiadek” to cub [kʌb], a jak powiemy [kʌp], wyjdzie cup, czyli „filiżanka”.
- „Bzyczeć” to buzz [bʌz], a jak powiemy [bʌs], wyjdzie bus, czyli „autobus”.
- „Szeroki” to wide [waɪd], a jak powiemy [waɪt], wyjdzie white, czyli „biały”.
Dźwięczność jest więc cechą dystynktywną, czyli różnicującą wyrazy, a takie dwa słówka różniące się jedną głoską (lub jej cechą) oraz znaczeniem to tak zwana para minimalna. Teoretycznie te różnice są dyskretne, niemniej dla wytrenowanego ucha słyszalne, oczywiste i kluczowe z punktu widzenia komunikacji (no chyba że komuś nie zależy, czy powie „Tomek” lub „domek”, „kupa” lub „lupa” czy „babka” lub „papka”).
Nie raz, nie dwa, nie sto powtarzałem i powtarzać będę, że wymowa w języku angielskim jest szalenie istotna. Nie tylko dlatego, że pomaga brzmieć naturalniej, ale i dlatego, że po prostu pozwala powiedzieć to, co chcemy powiedzieć. Gramatyka jest nie mniej ważna, słownictwo również, co oczywiste, ale na co dzień w komunikacji werbalnej to właśnie szeroko rozumiana błędna wymowa sprawia najwięcej problemów. Dlatego wymowę trzeba ćwiczyć już od samego początku nauki, bo jeśli zaplanowaliście sobie, że najpierw skupicie się na najczystszej gramatyce, zeżrecie pińcyt książek z soczystym słownictwem, a wymowę zostawicie sobie na wyższe poziomy zaawansowania, to wtedy będzie już za późno. Z dnia na dzień nikt nigdy nie naprawi od lat powtarzanych błędów. Nauczyć się czegoś od zera jest bez porównania łatwiej niż wyplenić zły nawyk!
Uwaga: wpis zawiera symbole IPA (International Phonetic Alphabet, czyli Międzynarodowy alfabet fonetyczny). Bez odpowiedniego wsparcia ze strony oprogramowania możliwe jest, że w miejscu właściwych znaków Unicode pojawią znaki zapytania, kwadraty i inne niefonetyczne symbole. Ponadto jako anglista, nie amerykanista, siłą rzeczy mówię tu o brytyjskiej wersji języka angielskiego. Więcej o symbolach, ich znaczeniu i wymowie znajduje się we wpisie Angielska fonetyka: zarys dźwięków.
Rada na końcu – arcyważna!
Bo wyplenić u niektórych jest prawie niemożliwym!
Tak, nieporównywalnie łatwiej uczyć się na bieżąco niż poprawiać zakorzenione, błędne przyzwyczajenia.