Anglicyzmy w języku polskim

Dzisiaj Dzień Języka Ojczystego (Mother Language Day), który jest idealną okazją nie tylko, by się czegoś nowego dowiedzieć, ale by powtórzyć słownictwo. Jako że język angielski jest językiem międzynarodowym, nic dziwnego, że ma ogromny wpływ na inne języki, języka polskiego nie wykluczając. Poniżej przedstawiam niewielką porcję zapożyczeń z języka angielskiego funkcjonujących na co dzień w języku polskim.

  • bateria testów – battery of tests
  • bobslej – bobsleigh
  • budżet – budget
  • dżersey – jersey
  • dżinsy – jeans
  • flesz  – flash
  • forhend/bekhend – forehand/backhand
  • klipsy – clips
  • komputer – computer
  • kontener – container
  • ksero – Xerox
  • lewisy – Levi’s
  • lider – leader
  • mecz – match
  • menedżer – manager
  • monitoring – CCTV
  • pampersy – Pampers (pamper po angielsku oznacza „rozpieszczać”)
  • puzzle – jigsaw (puzzle)
  • rewitalizacja – revilatisation
  • stres – stress
  • wazelina – Vaseline
  • wideo – video

Swoją drogą, czy wiecie, czym różni się zapożyczenie od kalki? Kalka jest pewnego rodzaju zapożyczeniem (zwana jest też zapożyczeniem ukrytym), ale obejmuje tłumaczenie. Zapożyczenie natomiast obejmuje zwykle pewnego rodzaju alternacje fonetyczno-ortograficzne. Kalką z angielskiego skyscraper jest więc „drapacz chmur”, z kolei business został zapożyczony i uproszczony jako „biznes”.

Teraz pora na wycinek anglicyzmów, w których została zachowana oryginalna pisownia.

  • bestseller
  • cheeseburger/hamburger
  • chipsy
  • drink
  • establishment
  • fast food
  • grill
  • jogging
  • lycra
  • lobby
  • topless
  • tost
  • serial

To zaledwie garść anglicyzmów, ale o ile na powyższe mogę jeszcze przymknąć oko, o tyle w przypadku poniższych słownik mi się w kieszeni otwiera. Zapożyczenia te są zwyczajnie błędne, więc proszę przeczytać, zakodować w serduszku i mózgu, a następnie przestać stosować.

  • „Pacjenci są zaopiekowani”.
    Mówiąc od strony technicznej, od czasownika „zaopiekować się” nie tworzy się ani imiesłowu przymiotnikowego biernego, ani w ogóle żadnego innego. Poza tym jest to czasownik zwrotny, którym na dodatek wchodzi w rekcję z rzeczownikiem w narzędniku, a imiesłów bierny można stworzyć, gdy czasownik wchodzi w rekcję w rzeczownikiem w bierniku. Jest to wtedy czasownik przechodni, który występuje w stronie biernej. Mówiąc po ludzku, nie ma czegoś takiego jak „być zaopiekowanym” i jest to bezczelne przekalkowanie strony biernej języka angielskiego (The patients are being taken care of) na stronę bierną w języku polskim.
  • „No dokładnie, tak się nie mówi!”
    Ale dokładnie co? Dokładnie się mówi? Czy dokładnie się nie mówi? A cóż to znaczy „mówić dokładnie” bądź „niedokładnie”? Kolejny kretynizm ubrany w słowa, bowiem „dokładnie” w języku polskim nie ma znaczenia zgody, jak może mieć angielskie wykrzyknienie exactly. Polskie „dokładnie” orbituje jedynie wokół precyzji.
  • „Nagrodę zdobył obraz brytyjskiego reżysera…”
    Och, a od kiedy reżyserzy zajmują się malowaniem obrazów? Myślałem, że reżyser to osoba odpowiedzialna za całokształt sztuki np. filmowej bądź teatralnej… ach, no tak, bo tak właśnie jest. „Obraz” ten jest zerżniętym i bezmyślnie przetłumaczonym picture z amerykańskiego angielskiego motion picture, czyli filmu (kinowego).
  • „Kolejną nominowaną produkcją jest…”
    No na pewno nie słownik języka polskiego, a szkoda! Production to znów automatyczne tłumaczenie angielskiego słowa production i wepchnięcie polskiej „produkcji” tam, gdzie powinien być „film”.
  • „To wydaje się być sensowne”.
    Bo jest, skoro ja mówię, ale po co to zbędne „być”? Pewnie znów ktoś kiepsko znający język angielski zabrał się za tłumaczenie. W języku angielskim po czasowniku seem nie jest potrzebny czasownik be, a Polacy nagminnie upychają je obok siebie. Pewnie, że niekiedy trzeba (gdy po „wydawać się” mamy cokolwiek o wartości przysłówka), ale gdy mamy do czynienia z przymiotnikiem, nie ma takiej potrzeby.
  • „W czym mogę pomóc?”
    Mnie w niczym, ale sobie proszę kupić porządny podręcznik do gramatyki języka polskiego, bowiem jest to kolejna kaleczka z angieleczka, a mianowicie z How can I help you?. W tym zwrocie angielskie help ma znaczenie metaforyczne, a nie dosłowne, że niby ktoś potrzebuje pomocy w wybieraniu bułek. Toż jak jestem w sklepie i nic mi się nie dzieje, pomoc jest zbędna, prawda? Ewentualnie potrzebować mogę usługi („Czym mogę służyć?”), ale nie pomocy, no chyba że padnę z wrażenia, gdy ktoś przede mną w kolejce będzie wiedział, czy w konstrukcjach pytajnych z orzeczeniem modalnym musi wystąpić bezokolicznik, czy może jednak tryb rozkazujący drugiej osoby liczby pojedynczej.

Jeśli macie wrażenie, że tutaj mądruskuję, to macie rację, ale moją pracę magisterską poświęciłem właśnie błędom w tłumaczeniu.

Zapożyczenie to bardzo wygodny i miejscami nawet przydatny proces słowotwórczy, ale z szacunku do języka ojczystego pamiętajmy o prostej regule: zapożyczenia mają prawo bytu wtedy, gdy w danym języku docelowym brak odpowiednika danego terminu. Bo, szanowni Państwo, nikt nikomu nie zabroni rzucić komuś w twarz potworkiem „dla kurażu przed najtsziftem wypiłem brudzia i przełamałem się biskwitem z tim liderem”, ale taka wypowiedź nie oznacza, że jesteśmy super poliglotami; oznacza jednak, że mamy słownictwo uboższe niż często wagarujący gimnazjalista.

I jedyne, czego brakuje mi dzisiaj w języku angielskim, to znaki diakrytyczne, czyli te wszystkie kropki, kółka, kreski i serduszka występujące dookoła liter. Mało kto wie, ale oryginalnie występowały one kiedyś w języku angielskim i były bardzo powszechne. Owszem, istnieje jeszcze garść wyrazów tradycyjnie pisanych z dierezą (naïve – „naiwny”, coöperation – „współpraca”) czy grewisem (learnèd – „wyedukowany”), ale nawet rodzimi użytkownicy języka angielskiego coraz rzadziej ich używają. Szkoda, bo według mnie to właśnie te znaki nadają charakteru alfabetom.

57 comments to “Anglicyzmy w języku polskim”
  1. Najbardziej mnie drazni slowo 'celebryci’. Na pewno mozna znalezc jakis polski odpowiednik.
    Moze 'Slawni i popularni” ?

  2. Swoją drogą ostatnio się zorientowałem że „nokaut” jest anglicyzmem (knock out). Aż dziwne ile lat nie zdawałem sobie z tego sprawy. Po przeczytaniu tego artykułu zastanawiam się czy zdanie „pacjenci są pod naszą opieką” jest poprawne, jeśli nie to jak powinno się mówić. Ale czuję trochę wstydu za naszych polityków że popełniają takie błędy zauważalne nawet przez 8 klasiste takiego jak ja. 🙂

  3. Chodźmy sobie na shopping, luknijmy co tam nowego w szopie juniorskim, może znajdziemy coś cool???
    I jeszcze kupmy sobie smoothie w pobliskiej kafejce!!!

    Chodźmy sobie na zakupy, zobaczmy co tam nowego w sklepie młodzieżowym, może znajdziemy coś wspaniałego? (bo nie fajnego!). I jeszcze kupimy sobie koktajl w pobliskiej kawiarni!

    • To i tak ładnie, że jeszcze mamy „chodźmy”, a nie np. „gołnijmy” czy „drajwujmy”. Ale, ale! Już słyszałem wiele osób mówiących „A jak znajdujesz te perfumy/ten hotel/to przedstawienie?”, gdzie „znajdujesz” jest, oczywiście, kaleczką angielskiego czasownika „to find”… [facepalm]

    • A co z:
      Kupiłem sobie karę i drajwuję do szopy. Busem nie muszę tera jeżdzić.
      Niektórzy Polacy w USA

      I bought a new car and I am driving to the shop. Now, I do not have to ride a bus.

  4. Mnie denerwuje wyrażenie mam event lub w jednym ze sklepów internetowych dla dzieci polecamy babyboxy na baby shover…. Tandeta.

    • Tragedia. Ludzie chyba myślą, że jak napchają takich kretyństw do zdania po polsku, to będą brzmieć jak poligloci, a nie zdają sobie sprawy, że brzmią jak osoby o bardzo małym zasobie słów.

      • Mieszkam prawie 40 lat w USA i takich dziwolągów my Polacy w większości nie używamy.
        Zdarza się czasem shower zamiast prysznic czy basement zamiast piwnica, ale nie coś takiego:

        Kupiłem sobie karę i do shopy busa nie muszę rajdować.

        Czy to przetłumaczyć?
        Na angielski czy polski?

  5. Wspaniały blog!
    Jestem anglistą, a przy okazji purystą językowym.
    Wszystkie Pani/Pana przemyślenia trafiają w sedno moich przekonań. Dziękuję.
    Mimo to zauważyłem na górze Państwa strony dwie rzeczy: a) GODNA POCHWAŁY = „Znajdź nas na Facebook”, b) GODNA KRYTYKI = „Załóż bloga”
    Mam takie swoje osobiste powiedzenie, które proszę rozpowiadać wśród znajomych: JAK TRWOGA TO DO BLOGA! Pozdrawiam serdecznie, dziękując za treściwy blog, na który wpadłem przypadkiem, robiąc sobie przerwę od tłumaczeń 🙂

    • Dziękuję! Niemniej nie posiadam bloga na własnej domenie, więc nie mam wpływu na to, czego właściciel domeny używa w szablonach. Każdy blog z domeny blog.pl posiada tę informację. Natomiast dzięki temu, że mój blog należy do Loży Kultowej sekcji Znani Blogują serwisu Blog.pl, nie uświadczy się u mnie upierdliwych reklam, a to plus w dobie wszechobecnego spamu. 🙂

  6. „wrzuć ten kontent na walla”
    „coś nowego wisi na bordzie”
    „to są jakieś randomowe ogłoszenia”
    „mnie takie rzeczy zawsze triggerują”
    „system enabluje możliwość prowadzenia takiej polityki”

    To jest taka sobie mała próbka tego, co widzę w pewnej grupie na FB, do której należę. I – nie, to nie jest tak, że oni to żartem, czy sporadycznie. Że coś kogoś „triggeruje” widzę średnio kilka razy dziennie.

    To mnie autentycznie załamuje. Nie wiem, czy istnieje jakiś inny język, w którym w takim tempie i tak ochoczo przyjmują się anglicyzmy.

    • Wiem, wiem. Gdy prowadziłem szkolenia językowe w firmach, takie grypsy były na porządku dziennym. Wiele osób pewnie myśli, że tak mówiąc, brzmią bardziej profesjonalnie. Nic bardziej mylnego! Z pewnym względów jednak kawa z mlekiem nadal pozostała kawą z mlekiem, a nie została przemieniona w kofi z mylkiem.

  7. Nawet polskiej podstawówki nie skończyłem, ale widzę w tym artykule tyle słabych punktów, a wręcz nieprawdziwych informacji, że aż mi z wrażenia słownik spadł z półki.

    Proszę to usunąć, bo niejednego miłośnika języka polskiego doprowadzi to do sążnistego butthurtu. :/

    • Proszę wskazać te rzekomo nieprawdziwe informacje, bo artykuł napisałem na podstawie nie tylko swojej aktualnej wiedzy, ale i tekstów z Poradni Językowej PWN oraz (głównie) opracowań polskiego językoznawcy prof. Bańki.

    • Butthurtu? Dwa słowniki z półki spadły:
      Angielsko-Polski i Polsko -Angielski.

      Czy to ma znaczyć bólu w d…e?
      I to miłośnik języka polskiego?
      Poza okazjonalnym użyciu anglicyzmów (np. blog) nie widzę tu żadnych „nieprawdziwych informacji”.

    • Profesor Jan Miodek stwierdził, że:

      „Najbardziej natarczywą formą wyrażającą superlatywne odczucia stało się ostatnio pochodzące z języka angielskiego łał (w oryginalnej pisowni: wow)”.

  8. „natywni użytkownicy”.. BŁĄD…. winno być „rdzenni użytkownicy”. No, ale tak to już jest: angielski to ogólnie pojęte zło.

  9. ,,Zrobiłeś mi dzień” drażni mnie tak samo jak ,,w punkt”. Nie można powiedzieć po prostu: Masz rację, zgadza się, w samo sedno? Brrrr!

    • Ja widziałem „raczej niż” użyte w zdaniu tak jak „rather than”. Gdzie? Na stronie jednego z polskich uniwersytetów! Ręce opadają.

      • Niestety, przykładów tego typu językowej niekompetencji osób, zdawać by się mogło, wykształconych jest naprawdę dużo, np. minister sportu Anna Mucha i jej „feel like at home”, poseł Krystyna Pawłowicz i jej „wziąść” czy wspomniani „zaopiekowani pacjenci”, o których mówił bodajże każdy kolejny minister zdrowia (oraz, jak na ironię, minister edukacji Joanna Kluzik-Rostkowska, która mówiła o „zaopiekowanych uczniach”).

  10. Czy wspomniane tutaj „To wydaje się być sensowne.” nie jest zapożyczeniem z j. niemieckiego (Es scheint sinnvoll zu sein)?

    • Tak, ta konstrukcja też w języku niemieckim występuje, a że angielski i niemiecki są blisko spokrewnione i kiedyś stanowiły jedno, można powiedzieć, że to zapożyczenie z niemieckiego. 😀

  11. Aż mi się łezka w oku zakręciła, kiedy przeczytałam, że nie tylko ja dostaję mikrowylewu na dźwięk „dokładnie” i „wydaje się być”. Chociaż obrazy i produkcje już mnie tak nie bolą, bo zakładam, że czasem to po prostu rozpaczliwe poszukiwanie synonimu w długiej recenzji. A zaopiekowanych pacjentów, jak żyję, nie słyszałam.

    • Do szerzenia tego błędu w dużej mierze przyczyniła się była minister edukacji narodowej Joanna Kluzik-Rostkowska, która w ten sposób wypowiadała się o uczniach. Inni szybko podchwycili…

  12. Witam, samodzielnie uczę się angielskiego, ta strona jest bardzo przydatna i pomocna, ale mam jeszcze duuuuży problem. Wiele lat miałam w szkole zajęcia z ang, ale nie wiele dały, teraz się zawzięłam…. Stosuje sie do zasad nauki znalezionych tu na blogu, powtarzam słownictwo itd. Do czego zmierzam..? Czy jest szansa, że poda mi Pan kilka tytułów książek z gramatyką angielską (na blogu nie znalazłam) z których mogłabym sama chociaż trochę zrozumieć podstawy jak i bardziej złożone zdania, struktury?? Jest tego wiele na rynku, ale mniemam, że nie wszystkie dobre. a i dobrze by było jakby była po polsku 🙂
    Pozdrawiam, ANNA

    • Super, bardzo się cieszę, że blog się przydaje! Gratuluję też siły woli i chęci do nauki! 😀

      Jeśli chodzi o książki, to angielskie wydawnictwa są według mnie lepsze, natomiast z polskich polecam Siudę i Mataska. Wkrótce zresztą ruszam z nową kategorią wpisów na blogu, w której będę pisał recenzje materiałów do nauki języka angielskiego, więc zachęcam do odwiedzania bloga, tym bardziej że będą też konkursy, w których będzie można wygrać książki i nie tylko. 😉

  13. Zęby mi cierpną na dźwięk „W czym mogę pomóc?”. Po pomoc to idę do przychodni albo na policję, a w sklepach z ciuchami szukam ciuchów, a nie pomocy 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *