Zbliżasz się do poziomu zaawansowanego, ale im bliżej jesteś, tym mniej umiesz, a Twoje ostatnie sklecone naprędce zdanie to My name is potato? A może już na nim jesteś, ale masz wrażenie, że od stu trzydziestu dziewięciu lat tkwisz w miejscu? Zapewne wpadłeś, Czytelniku płci wszelakiej, w pułapkę jednego z najczęstszych błędów, z jakimi borykają się osoby, którym dane było przekroczyć magiczną barierę B2/C1. Oczywizda, że nie ma możliwości, bym wymienił je wszystkie, więc skupiłem się na tych, które są nie tylko najczęstsze, ale i najbardziej problematyczne.
Przede wszystkim należy uświadomić sobie, czym charakteryzuje się poziom zaawansowany. Ja w nauczaniu korzystam z materiałów opartych na międzynarodowych poziomach biegłości językowej od A1 do C2, więc przytaczając kryteria Rady Europy, przedstawiam umiejętności, jakimi powinna wykazywać się osoba zaawansowana na poziomie C1:
Can understand a wide range of demanding, longer clauses, and recognize implicit meaning.
Can express ideas fluently and spontaneously without much obvious searching for expressions.
Can use language flexibly and effectively for social, academic and professional purposes.
Can produce clear, well-structured, detailed text on complex subjects, showing controlled use of organizational patterns, connectors and cohesive devices.
Konkretny zakres gramatyki i słownictwa pominąłem, gdyż na poziomie zaawansowanym nie istnieje coś takiego jak “to mnie nie obowiązuje” (a jeśli tak twierdzisz, toś leniwy głąb kapuściany, a nie zaawansowana persona). Z powyższego opisu wynika, że na poziomie zaawansowanym celujemy w znacznie większą niż dotychczas naturalność, swobodę i spontaniczność. Osoba zaawansowana nie ma problemu z rozumieniem złożonych struktur oraz metafor. Jest też w stanie dokładnie dopasować się do zaistniałych okoliczności, prezentując język bardziej czy mniej formalny. Na tym poziomie nie poznaje się tak gramatyki, jak na wcześniejszych; tutaj bardziej ją szlifujemy i dopieszczamy, poznając coraz to bardziej finezyjne konstrukcje i zagłębiając się w subtelności językowe. Rozbudowujemy słownictwo, ale z większym naciskiem na zakres poprzeczny (synonimy, antonimy, itd.) niż podłużny; wygładzamy i uelastyczniamy zakres słów, trenując się w sytuacjach o różnym rejestrze. Co zatem przeszkadza uczniom w osiągnięciu takiej biegłości?
Mylenie zaimków who oraz whom. Błąd nadzwyczaj częsty, także wśród rodzimych użytkowników języka angielskiego bez względu na jego odmianę. Sprawa jest naprawdę prosta: podmiotem jest tylko who, natomiast whom jest dopełnieniem (zaimek who też może pełnić funkcję dopełnienia, ale nigdy po przyimku). Powiemy więc Who did you talk to on the phone? oraz I didn’t see who that was, ale już The guy with whom I saw you talking was very nice bądź też With whom did Sarah come to the party?. Wiele osób ostatnie pytanie zada w formie Who did Sarah come to the party with?, co stanowi wersję najbardziej kolokwialną, choć nieco mniej staranną. Zobaczcie jeszcze te przykłady:
- Who should I give this to? -> zwykłe codzienne pytanie
- Whom should I give this to? -> piękne pytanie
- To whom should I give this? -> jeszcze piękniejsze pytanie
- I should give this to who? -> abominacja
Zmiana kolejności wyrazów w ostatnim pytaniu doskonale pokazuje błędną formę ze względu na apozycję przyimka i dopełnienia, a to jest mało seksowne. Więcej o tym we wpisie Mity o gramatyce języka angielskiego: część 3.
Nieużywanie phrasal verbs. Angielskie czasowniki złożone, bo właśnie tym są phrasal verbs, to połączenia czasownika i partykuły: przyimka, przysłówka bądź jednego i drugiego naraz. Ich znaczenie to jednak coś więcej niż suma części składowych, więc często trudno się domyślić, o co chodzi, jeśli się ich nie zna. Trochę na zasadzie “wszystko jest jasne oprócz całości”. Czasowniki te też zwykle mają po kilka(naście) różnych znaczeń zależnych od sytuacji, co sprawia, że ludzie niechętnie się ich uczą; a jeśli już się za nie wezmą, szybko o nich zapominają, bo nie wiedzą, jak ich poprawnie stosować, i nie mają codziennej praktyki utrwalającej nawyk. A czasownikom przykrość to sprawia! Bo one tak bardzo pragną się zagnieździć w Waszych mózgach! Nieznajomość czasowników złożonych sprawi, że język będzie nienaturalny, sztywny i książkowy, ale w tym negatywnym znaczeniu. Kolejny, nieco mniej oczywisty a równie dotkliwy skutek omijania phrasal verbs szerokim łukiem, to problemy z rozumieniem żywego języka, ponieważ używa ich każdy rodzimy użytkownik języka angielskiego. Pewnie, że bardzo często (ale nie zawsze!) można powiedzieć coś za pomocą “zwykłego” czasownika, ale w potocznej mowie wszyscy native speakerzy sięgnie po czasowniki złożone.
- Didn’t you stop smoking? -> Didn’t you give up smoking?
- I’ve started an export business. -> I’ve set up an export business.
- We’re not gonna continue with the conversation. -> We’re not gonna carry on with the conversation.
- When the alarm rang, I woke up. -> When the alarm went off, I woke up.
Jako że to zagadnienie jest niezwykle istotne z punktu widzenia nie tylko naturalności, ale i komunikatywności, poświęciłem mu osobną serię: Phrasal verbs, czyli angielskie czasowniki złożone. Czytamy i chłoniemy, gąbeczki!
Bardzo częstym problemem jest nierozróżnianie bezokoliczników. O ile w języku polskim bezokolicznik dowolnego czasownika jest jeden i nie określa osoby, liczby, rodzaju, strony, trybu, czasu czy aspektu, o tyle angielski bezokolicznik może przyjąć aż 16 form, ponieważ zawiera aspekt i stronę. Bezokoliczniki są wszędzie! A gdzie? A wszędzie! A co? A bezokoliczniki! Po czasownikach modalnych, po przymiotnikach, po imiesłowach, w podwójnej stronie biernej, po niektórych czasownikach… Trzeba wiedzieć, by umieć, i trzeba ćwiczyć, by umieć, ale i trzeba umieć, by stosować (tyle tych powinności, że chyba powinienem napisać książkę o tym, jak się odchudzić, jedząc orejro z masłem orzechowym). Weźmy bezokolicznik “pisać”, czyli to write. W stronie czynnej cztery aspekty dają nam następujące formy:
- Simple: to write
- Continuous: to be writing
- Perfect: to have written
- Perfect Continuous: to have been writing
Przyjrzyjmy się teraz bezokolicznikowi “kraść”, czyli to steal, w stronie biernej. Te same aspekty dają nam formy:
- Simple: to be stolen
- Continuous: to be being stolen
- Perfect: to have been stolen
- Perfect Continuous: to have been being stolen
Rzuciłem Wam na pożarcie 8 form, więc skąd wspomniane przeze mnie 16? Powstają one po odcięciu to, bo przecież angielski bezokolicznik już na wstępie dzieli się na tak zwany bezokolicznik pełny z to (full infinitive) oraz bezokolicznik niepełny bez to (bare infinitive). Nieznajomość bezokoliczników wpływa negatywnie i na naturalność wypowiedzi, i na jej poprawność, bowiem zdania It’s nice to work with you, It’s nice to be working with you oraz It’s nice to have worked with you mają inne znaczenia. Więcej o tym przeczytacie w artykułach Części mowy w języku angielskim, a jeśli jakimś cudem prześliznęliście się do książki na poziomie zaawansowanym, nie wiedząc nawet, czymże są aspekty, to polecam zapoznać się z wpisem Cztery filary czasownika: czas, aspekt, strona i tryb.
Nieznajomość trybów warunkowych. W całej mojej wieloletniej karierze miałem niezwykłą okazję uczyć jedną – jedną! – osobę będącą na poziomie zaawansowanym, która na dzień dobry świetnie posługiwała się podstawowymi trybami warunkowymi, ale przy mieszanych już się wysypywała. W większości przypadków uczący się języka angielskiego często nie tylko nie potrafią zastosować odpowiednich konstrukcji, ale i zwyczajnie nie wiedzą, jakiego trybu użyć w danej sytuacji. Prowadzi to do kuriozalnych sytuacji, w których zamiast mówić o przeszłości nierealnej, mówią o przeszłości realnej, czy zamiast mówić o przyszłości, wyrażają… grzeczną prośbę.
- If you phoned me, I would come over.
Albo ktoś kiedyś faktycznie dzwonił i my zawsze przychodziliśmy (choć wtedy zamiast if idealne byłoby when), albo mówimy o hipotetycznej teraźniejszości i/lub przyszłości. Jeśli natomiast chcielibyśmy powiedzieć, że wpadlibyśmy do kogoś w przeszłości, gdyby ten ktoś do nas w przeszłości zadzwonił (ale nie zadzwonił, więc nie wpadliśmy), musimy powiedzieć If you’d phoned me, I would’ve come over. - If you will come over, we’ll get a takeaway.
Hasztag klasyczny błąd, gdzie zamiast zdania czasowego odnoszącego się do przyszłości mamy czasownik will, który jednak nie jest operatorem czasu przyszłego, ale zwykłym czasownikiem modalnym wyrażającym albo chęć lub wolę, albo sugerującym uprzejmą prośbę, albo nawet uporczywość. Gdy chcemy powiedzieć, że zamówimy szamę, jeśli po prostu ktoś przyjdzie (ale nie jeśli przyjdzie łaskawie), to powinniśmy powiedzieć If you come over, we’ll get a takeaway.
Miksy nie z tej ziemi, cudom na kiju nie ma końca, a to jest tylko czubek góry lodowej, bowiem konstrukcje nierealne stanowią ogromną część języka angielskiego. Nawet jeśli ktoś potrafi stosować tryby warunkowe, to zwykle zna ich tylko podstawowe wersje (gubiąc się już przy drugim i trzecim) i nie stosuje konstrukcji równorzędnych, przez co ich angielski brzmi sztucznie. Tymczasem osoba zaawansowana nie tylko musi wiedzieć, że poniższe sytuacje wymagają innych trybów (a i tak nie są to wszystkie możliwości, ponieważ poza trybami realnymi i nierealnymi mamy też konstrukcje wyrażające niepewność), ale powinna też umieć je wyrażać:
- prawdy ogólne: tryb zerowy
- zdarzenia realne w przyszłości: tryb pierwszy
- zdarzenia nierealne w teraźniejszości/przyszłości: tryb drugi
- zdarzenia nierealne w przeszłości: tryb trzeci
- zdarzenia realne w przeszłości: tryb zerowy
- zdarzenia przeszłe ze skutkami w teraźniejszości/przyszłości: mieszany tryb drugi i trzeci
- sytuacje ogólne ze skutkami w przeszłości: mieszany tryb drugi i trzeci
Angielskim trybom warunkowym trzeba poświęcić dużo czasu, uwagi i energii, ale praca, jaką w nie włożymy, wróci do nas pod postacią poprawności i naturalności wymaganych na poziomie zaawansowanym. Problemy leżące u podstaw nieznajomości trybów warunkowych (czy w ogóle konstrukcji nierealnych) są zawsze te same: nieznajomość angielskich trybów łączących, bez których zrozumienie logiki kryjącej się za zdaniami warunkowymi jest szalenie trudne. Jako że większość podręczników milczy o nich jak zaklęte, trybom tym poświęciłem całą serię o zaskakującej nazwie Tryby łączące, więc jeśli w opisywanych przeze mnie sytuacjach widzisz swoje problemy, szybciuchno lećże nadrabiać zaległości. Proszę bardzo.
Kolejnym wybranym przeze mnie grzechem osób zaawansowanych jest nieznajomość inwersji. Generalnie chodzi o umiejętność przesuwania pewnych elementów zdania względem siebie, by wypowiedź nabrała dynamiki; była żywsza i bardziej odpowiednia dla danej sytuacji. Niekiedy konstrukcje takie są obligatoryjne, ale często ich zastosowanie jest fakultatywne.
- Never have I read such a long article!
- Little did they know what was to come.
- That problem was solved many weeks ago.
- What to do with them I still haven’t decided.
- Here come my parents!
- Should you have further questions, do not hesitate to contact us.
- Good luck indeed!
- How to do it we simply don’t know.
- A fine bloke he is.
- This I do not wish to discuss.
Osoby niestosujące różnych zabiegów stylistycznych, niemodulujące języka w zależności od sytuacji, nieznające ani codziennych, ani rzadziej stosowanych figur retorycznych brzmią płasko, nudno i po prostu sztucznie, a jak już wiemy poziom zaawansowany to w dużej mierze dążenie do naturalności wypowiedzi; tak ustnej, jak i pisemnej. Więcej o inwersji przeczytacie w artykule Budowa zdań w języku angielskim: szyk niestandardowy.
Mowa zależna i czasowniki relacjonujące wypowiedź również często stanowią punkt zapalny na poziomie zaawansowanym. Jest to zagadnienie dla wielu niewygodne z tego względu, że w języku polskim zdanie podrzędne występuje w swoim naturalnym czasie, podczas gdy mowa zależna w języku angielskim opiera się o reguły następstwa czasów. Czymże jest następstwo czasów? Jest to zależność między czasami użytymi w zdaniach nadrzędnym i podrzędnym; użycie danego czasu w zdaniu nadrzędnym wymusza użycie określonego czasu w zdaniu podrzędnym. Następstwo czasów nie występuje w języku polskim, a w języku angielskim jeśli zdanie nadrzędne występuje w czasie teraźniejszym, zdanie podrzędne zachowuje swój naturalny czas. Zazwyczaj jednak w przypadku zastosowania jednego z czasów przeszłych w zdaniu nadrzędnym zmienia się konstrukcja zdania podrzędnego zgodnie z właściwymi jej regułami i adekwatnie do danej sytuacji. Nie dotyczy to jednak samych czasowników, ponieważ na przykład przysłówki miejsca i czasu oraz niektóre czasowniki również podlegają zmianom.
- Nie będę na ciebie czekał. -> Powiedział, że nie będzie na mnie czekał.
- I’m not waiting for you. -> He said he wasn’t waiting for me.
- We’ll help you! -> They said they’d help us. / They say they’ll help us.
- Could you help me with this, please? -> She begged me to help her with that.
- I’m leaving tomorrow. -> He announced he was leaving the next day.
- Come here! -> She told me to go there.
Z kolei problem z czasownikami relacjonującymi czyjąś wypowiedź jest taki, że uczniowie ich zwyczajnie nie znają, jak rzep do psiego ogona uczepiwszy się dwóch podstawowych czasowników to say oraz to tell. Istnieją przecież setki innych, lepszych i bardzo często wykorzystywanych czasowników relacjonujących, np. to ask, to recommend, to remember, to argue, to suggest, to deny, to expect, to promise, to threaten, to advise, to demand, to forbid, to warn, to invite… No ale same się siebie nie nauczą!
Bezpośrednio z powyższym łączy się nieznajomość wzorów czasowników, ponieważ aby być w stanie poprawnie używać danego czasownika, nie wystarczy się go bezmyślnie wyryć z tłumaczenia. Na poziomie zaawansowanym to powinno być oczywiste. Trzeba wiedzieć, czy i jakimi przyimkami się rządzi oraz w jakich konstrukcjach występuje, czyli jakie wzory tworzy z tym, z czym się łączy.
- I demand that the report be finished before midnight.
- The cancellation is due to adverse weather conditions.
- We’re looking forward to meeting you!
- Do you know if anyone’s booked the table?
- She hasn’t given me the money back yet.
Istnieje wiele rodzajów czasowników (np. nieprzechodnie, statyczne, pochodzące od zmysłów, łączące, wykonawcze, zwrotne), a wszystkie one zachowują się inaczej. Niektóre czasowniki wymagają bezokolicznika (część potrzebuje bezokolicznika z to, część bez to), niektóre łączą się z formą gerundialną, inne łączą się z if bądź whether, część może przyjąć dopełnienie, niektóre muszą, inne z kolei nie mogą, część wymaga zdania podrzędnego wprowadzonego za pomocą that, a po jeszcze innych stawiamy zaimek względny. Ba, mnóstwo czasowników posiada więcej niż jeden wzór! Skąd bierzemy te wzory czasowników? Z książek, od nauczyciela oraz ze słowników angielsko-angielskich. W skrócie: z kontaktu z językiem angielskim. Nie okazjonalnym, ale stałym, codziennym, intensywnym.
Osoby na szeroko rozumianym poziomie zaawansowanym bardzo często skarżą się, że nadal nie rozumieją języka mówionego i że gdy oni sami mówią, inni mają problem ze zrozumieniem ich. Zaniedbanie wymowy na dowolnym poziomie szybko zacznie się odbijać niemiłą czkawką, a że język angielski nie jest językiem fonetycznym (a przynajmniej nie tak, jak język polski), wymowy i jej elementów trzeba zacząć się uczyć jak najwcześniej, już na poziomie podstawowym, bo nie jest to coś, co można opanować w miesiąc. Po kolei poznaje się więc dźwięki samogłoskowe, spółgłoskowe i dwudźwięki, jednocześnie ćwicząc akcent wyrazowy i odkrywając tajniki akcentu zdaniowego oraz łączeń międzywyrazowych. I to zwykle problemy wynikłe z nieznajomości procesów między dźwiękami na styku wyrazów dotykają osoby na poziomie zaawansowanym. Na porządku dziennym jest więc stałe ubezdźwięcznianie na końcu wyrazów czy wymawianie geminat (podwójnych spółgłosek), co ma miejsce w fonetyce, owszem, ale języka polskiego, nie angielskiego. Skracanie samogłosek czy nawet nieodróżnianie dźwięków samogłoskowych długich od krótkich, dzielenie zdań na pojedyncze wyrazy jak robot, nieadekwatna intonacja to wszystko składa się na kakofonię nędzy i rozpaczy tam, gdzie powinniśmy słyszeć naturalnie brzmiący język. Jeśli jesteście na poziomie zaawansowanym, to czy wiecie, jak poprawnie wymówić wyrazy cat, car i cut? Czy wiecie, czym się różnią w wymowie run i ran, dig i dick, sheet i shit czy produce i to produce? Jak czytamy coke, a jak cock? Czy uważacie, że driver czytamy tak samo w pytanie Is the driver here?, jak i w zdaniu The driver is here? Czy wiecie, czym się różni wymowa litery l w wyrazach letter i milk? A czy jesteście pewni, jak czytamy for w zdaniu I’ll do it for you i czy jest to to samo for co w słówki forward? Czy zawsze wypowiadamy każde t? Co się dzieje, gdy jeden wyraz kończy się, a drugi zaczyna na dźwięk samogłoskowy?
- Wszystkie wyrazy zawierają inny dźwięk samogłoskowy. Cat posiada [æ], car ma [ɑ:], a cut [ʌ].
- Run odróżnia od ran dźwięk samogłoskowy: pierwsze słówko czytamy [rʌn], a drugie [ræn]. Dig i dick różnią się dźwięcznością ostatniego fonemu: [dɪg] i [dɪk]. Sheet i shit różnią się długością samogłoski: [ʃi:t] i [ʃɪt]. Produce i to produce przede wszystkim różnią się akcentem: [ˈprɒdju:s] i [prəˈdju:s].
- Coke czytamy z dwudźwiękiem [əʊ], a cock z krótką samogłoską [ɒ].
- Driver w podanym twierdzeniu czytamy z tak zwanym łączącym [r], podczas gdy w pytaniu go nie ma.
- L w letter to tak zwane “jasne/czyste l“, a l w milk to “ciemne l“. Są to tak zwane alofony, czyli różne realizacje tego samego dźwięku w rożnym otoczeniu, a że język jest na innej pozycji podczas wymowy obu słówek, inaczej one brzmią.
- Zgodnie z akcentem zdaniowym przyimek for nie jest akcentowany, więc ma formę słabą [fə], a nie mocną [fɔ:]. Jako część słówka forward czytamy go natomiast właśnie [fɔ:].
- Często w szybkiej i mniej starannej mowie (ale i w niektórych akcentach) t w środku lub na końcu wyrazu zastępowane jest przez zwarcie krtaniowe.
- W sytuacji, gdy jeden wyraz kończy się, a drugi zaczyna się na dźwięk samogłoskowy, pojawia się między nimi glide [j] lub [w].
To tak pokrótce. Z grubsza. Dla zasygnalizowania wagi poprawnej wymowy, jeśli ktoś jeszcze naiwnie wierzy, że to głupotki. Jeśli zatem Twoim problemem jest naturalna, płynna mowa lub borykasz się z rozumieniem języka mówionego, zapoznaj się z artykułem Angielska fonetyka: łączenia międzywyrazowe oraz serią tekstów Jak lepiej mówić po angielsku.
Nader często niestety spotykam się też z sytuacją, że osoby uczące się nie czytają. Nie czytają w ogóle; ani po polsku, ani po angielsku. Bo nie mają czasu. Srsly tho? Ostatnio, gdy sprawdzałem, doba każdej osoby miała 24 godziny, ale jak je spożytkujemy to kwestia priorytetów. Jeśli angielski nie jest czyimś priorytetem, bo ma inne, ważniejsze sprawy na głowie, to w porządku i nie ma w tym nic złego, ale nie można oczekiwać, że wystarczy jedna lekcja w tygodniu, by być biegłym. To znaczy oczekiwać można, ale to zwyczajnie głupie. Można przerobić dziesiątki podręczników do nauki na poziomie C1 i wyższym i nadal być w punkcie wyjścia. To naprawdę proste: żeby mówić po angielsku, nie trzeba tylko mówić po angielsku. Trzeba też czytać po angielsku. I nie okazjonalnie artykuły, które mają raptem po kilka czy kilkanaście stron. Należy czytać książki, teksty o większej organizacji, bardziej złożone, bo tylko one dają nam okazję ćwiczyć poznaną gramatykę w jej naturalnym środowisku i jednocześnie pozwalają powtarzać, utrwalać i poszerzać słownictwo. Co więcej, nieczytanie po angielsku mści się także na umiejętności pisania (zresztą relacja ta jest dwukierunkowa); łatwo poznać osobę stroniącą od książek, analizując jej wypowiedź pisemną, bo będzie ona niezgrabna i nienaturalna, źle zorganizowana, pełna błędów stylistycznych, wykorzystująca ubogie słownictwo, proste i powtarzające się konstrukcje oraz krótkie, niezłożone zdania. Będzie po prostu nieadekwatna do zakładanych na tym poziomie kompetencji. Wpływ czytania książek na rozwój umiejętności językowych opisałem w artykule Czytanie a nauka języka obcego.
Na koniec zostawiłem problem, który pojawia się na każdym poziomie, ale w przypadku osób zaawansowanych jest on niewybaczalny: nieznajomość kolokacji. Wcześniej pisałem o nieznajomości wzorów czasowników, ale uczeń na poziomie zaawansowanym musi wiedzieć nie tylko, jak dane słówko funkcjonuje w zdaniu i z czym się (nie) łączy. Wzory czasowników to tylko konsekwencja ich bardziej podstawowych cech, np. przechodniości czy trybu. Trzeba też wiedzieć, z jakimi przyimkami łączą się rzeczowniki i przymiotniki, czy dany rzeczownik jest policzalny lub nie oraz czy i jak się zmieni jego znaczenie, gdy jego liczba się zmieni. Trzeba także wiedzieć, jak się stopniuje przymiotniki i przysłówki. Cała ta wiedza stanowi bazę do rozbudowania w miarę rozwoju kompetencji językowych. Jak się uczyć podstawowych informacji odnośnie różnych części mowy dowiecie się z tekstu Słownik to więcej niż słowa.
To jednak tylko początek. Kolokacje to często używane połączenia słów, które w odróżnieniu od idiomów zachowują swoje pierwotne znaczenie. Trzeba znać takie naturalne połączenia przymiotników z rzeczownikami i czasowników z przysłówkami, bo jedną kwestią jest wiedzieć, co jest czym i jaką pełni funkcję, a drugą sprawą jest wiedzieć, czy dane słówka w ogóle mogą się wzajemnie określać pomimo sparowania ich ról, bo nie wszystkie elementy cechuje ta sama łączliwość.
- Mówi się rough itinerary czy overall itinerary?
- Mamy generation gap czy generation difference?
- Jaka jest różnica między independent of i independent from?
- Ze szpitala jesteśmy released czy discharged?
- Time jest local czy regional?
- Mówimy cool, calm, and collected? A może cool, collected, and calm? Czy calm, cool, and collected? Lub calm, collected, and cool? Albo collected, calm, and cool? Bądź collected, cool, and calm?
- Scenic może być view czy picture?
- Rain jest thick, big czy heavy?
- Kiedy stosujemy great, a kiedy magnificent?
- Dlaczego niekiedy coś tastes like chicken, a innym razem tastes of chicken?
Co więcej, trzeba też znać konotacje, czyli uwarunkowane kulturowo skojarzenia i ładunki emocjonalne zawarte w słowach, zwrotach i wyrażeniach.
- Czemu wanted nie może oznaczać “pożądany”?
- Jaka jest różnica między childish a childlike?
- Czy whistle-blower to to samo co “kapuś”?
- Kim naprawdę jest a boyfriend?
- O kim powiemy, że jest slim, o kim thin, a o kim slender?
- Jaka jest różnica między a visitor, a guest i an intruder?
- Czy thrifty, frugal i stingy to to samo?
- Kiedy ktoś laugh, giggle, cackle i snigger?
- Jak powiemy po angielsku “kilkanaście”, “żal” czy “kombinować”?
Omawiając naukę słownictwa, nie sposób nie wspomnieć, że mnóstwo osób miesza odmianę brytyjską i amerykańską języka angielskiego. Jest to po części zrozumiałe, bo w Europie często (nieświadomie) uczymy się na kursach czy w szkołach odmiany brytyjskiej, podczas gdy media bombardują nas odmianą amerykańską. Samo w sobie nie stanowi to błędu, ale brzmi nieprofesjonalnie i może prowadzić do nieporozumień (taka niekonsekwencja jest też szczególnie surowo oceniana na egzaminach). Pants, chips, jelly, suspenders, pavement, the first floor to co innego dla Brytyjczyka, a co innego dla Amerykanina. Inaczej też na Wyspach mówi się na kanapkę, portfel, kufer, bakłażan, kierunkowskaz, boisko czy buty sportowe. O innych częściach mowy nawet nie będę wspominał! Czy to ważne? Jeśli jeszcze Was nie przekonałem, zapytajcie Amerykanina i Brytyjczyka, co dla nich oznacza czasownik to toss off, rzeczownik a fag lub przymiotnik dinky, a póki co zapraszam do lektury pasjonującej serii Słownictwo brytyjskie a amerykańskie.
Nauka słownictwa na poziomie zaawansowanym nie jest jednowymiarowa, i choć warstwa semantyczna słówek stanowi ich rdzeń, poznanie tylko jej to za mało, by używać języka swobodnie i naturalnie. Niewłaściwe uczenie się słownictwa skutkować też będzie problemami z rozumieniem metafor, podtekstów oraz intencji, a pamiętajmy, że poziom zaawansowany jest znacznie bardziej wysublimowany i pełen wieloznaczności, ponieważ najbliżej mu do poziomu biegłości. Ucząc się dowolnych słówek absolutnie nie wystarczy poznać ich tłumaczenia; tłumaczenie danego słówka na język polski jest potrzebne, ale tylko jeśli tłumaczymy na język polski. Wiele osób pomimo dość wysokich umiejętności językowych nadal błędnie zakłada istnienie idealnej lub prawie idealnej relacji między słówkami w różnych językach, a przecież nie należy zapominać, że tłumaczymy nie słowa, a znaczenie. To ogromna różnica! Umiejętność używania języka to nie umiejętność tłumaczenia; są one pokrewne, ale nie tożsame. O tym, czego nie robić podczas nauka języka, przeczytacie we wpisie Jak nie uczyć się języka obcego, a jak sprawnie rozbudowywać zakres słownictwa, dowiecie się z artykułu Strategie skutecznej nauki słownictwa.
Jak widać, poziom zaawansowany zobowiązuje, a cieszyć się nim to przywilej dla najbardziej oddanych, sumiennych i pracowitych. Naprawdę nie wystarczy przerobić kilku książek do angielskiego, bo nauka języka nie polega na przerabianiu materiału. Przerabiać można ogórki w zupę ogórkową lub palety na sofy (a i tak wypada wiedzieć, kiedy stosujemy made from, made with, made of czy made out of). Język trzeba poznać, zrozumieć i wdrożyć w życie, bo odłożony na półkę szybko zachodzi trudnym do usunięcia kurzem, gdyż język jak my zmienia się z czasem pod naporem zdarzeń. Nauka języka to nauka nie tylko nowego przyzwyczajenia, ale i postrzegania świata przez pryzmat nowych kryteriów i możliwości. Nie stanie się to z dnia na dzień. Nie przyjdzie to w rok. Nie jest to rewolucja. Jest to ewolucja, która wymaga autentycznego zainteresowania, wytrwałości i codziennej pracy ze strony osoby uczącej się. Lekcje na poziomie zaawansowanym nie służą głównie uczeniu się nowego materiału, a trenowaniu nabytych umiejętności, pilnowaniu postępów i korygowaniu drogi do upragnionej biegłości. Służą też rozwiewaniu wątpliwości natury gramatycznej bardziej zawiłych konstrukcji czy subtelnych różnic między nimi oraz rozwiązywaniu wszelakich problemów związanych z głębszymi warstwami słówek jak wspomniane konotacje. Znaczna większość praktyki jednak to praca własna ucznia pomiędzy zajęciami. Ze słownikami, z książkami, Internetem, telewizją, prasą, ludźmi. Pamiętajcie, że tak naprawdę bez względu na Wasz poziom uczycie się tylko dla siebie. Nie dla nauczyciela, nie dla papieża, nie dla prezesa, nie dla paprotki. I nikt się za Was niczego nie nauczy, jeśli sami nie weźmiecie odpowiedzialności za własny rozwój; tutaj na dłuższą metę nie pomogą nawet i codzienne zajęcia, bo władanie dowolnym językiem na poziomie zaawansowanym ma być świadome a intuicyjne, płynne i naturalne. Nawyki takie wymagają czasu, cierpliwości i pracy. No cutting corners. Tyle się nauczycie, ile zainwestujecie w samorozwój. Ni mniej, ni więcej.
A ja się zastanawiam: gdybyś miał wskazać najczęściej występujące błędy w czasach na poziomie B2/C1 to jakie od razu przychodzą Ci do głowy?
Jestem pod wrażeniem wiedzy i ekspresji w pisaniu 🙂
Wesołych Świąt!
Czy jeśli chciałbym powiedzieć, że mój dziadek był całe życie uparty więc jeśli o cokolwiek bym go nie poprosił to i tak by tego nie zrobił, to powinienem użyć tu też trybu 3? Nie daje mi to spokoju. Byłbym bardzo wdzięczny za pomoc 🙁
Świetny wpis! Ja ciągle borykam się z trybami warunkowymi, gdy relacjonuje sytuacje z przeszłości to nie wiem czy użyć would czy would have, jeśli nie związku z teraźniejszością?Czy mógłby mi Pan polecić jakąś dobrą książkę do gramy, gdzie będzie to wytłumaczone? Mam kilka dobrych, ale w żadnej nie jest to tak dokładnie opisane.
Świetnych książek jest mnóstwo, ale w gramatyce nie chodzi o to, by przerobić kilka, ale by zrozumieć dane zagadnienie. Borykasz się z trybami zapewne dlatego, że nie znasz trybów łączących. Tryby warunkowe są bardzo logiczne, ale trzeba uczyć się ich od początku. Sugeruję zapoznać się z serią poświęconą trybom łączącym, którą znajdziesz na moim blogu. 🙂
Przeczytałam cały ten wpis, niezmiernie podziwiam erudycję, niesamowitą wiedzę i chęć dzielenia się nią. Jednakże uświadomiło mi to, że nigdy nie zblizę się do takiego poziomu zaawansowania, o którym tu mowa, bo zwyczajnie musiałabym poświęcić wszystkie swe zasoby czasowe, intelektualne, pamięciowe i nie wiem jeszcze jakie, żeby móc to powtórzyć pewnym głosem, że wiem o czym mówię. No se ne da, bo w kolejce czeka milion fajnych rzeczy, które chcę robić w życiu, i chyba musi mi wystarczyć oglądanie seriali bez napisów lub czytanie prostych powieści ang. o niewyszukanym słownictwie. Smutne, ale prawdziwe w moim wydaniu. Podziwiam Twoją ambicję, mogę tego bloga czytać z dużą przyjemnością, tak jak blogi ludzi, którzy mają jakieś inne pasje. Pozdrawiam niezmiernie
Aw, thank you! 🙂 Da się, da. Jak napisałem: jeśli ktoś nie jest w stanie poświęcić tyle, ile naprawdę wymaga poziom zaawansowany, to zaawansowany nigdy nie będzie, ale przecież nie każdy użytkownik języka angielskiego zaawansowany być musi.
“Czy uważacie, że driver czytamy tak samo w pytanie Is the driver here?, jak i w zdaniu The driver is here?”
…
“Driver w podanym pytaniu czytamy z tak zwanym łączącym [r], podczas gdy w twierdzeniu go nie ma.”
Czy R linking nie zachodzi czasem w zdaniu twierdzącym? Coś w stylu /ðə draɪ.vər ɪz hɪə/ , a pytanie ma /ɪz ðə draɪ.və hɪə?/
Zawsze myślałem, że r linking zachodzi, kiedy następny wyraz zaczyna się od dźwięku samogłoskowego. To jak to jest?
Oczywiście, dzięki za wskazanie błędu w tekście! <3