Potrawka z tuńczyka

Ryb nie jadam, ryb nie toleruję poza śledziem, szprotkami i tuńczykiem. Tuńczyk właśnie jest cudowny. Delikatny, soczysty, mniamniuśkowaty. Jeśli jest dobrej jakości, oczywiście, bo jak kupicie tani syf, to będziecie wcinać szare wióry o zapachu zgniłego kutra rybackiego. Mniam! W prezentowanej potrawce najfajniejsze jest to, że niemal wszystko, co znajdziecie pod ręką, będzie do niej pasowało: stary seler, trochę cebuli z zupy, zeszłoroczne orzechy, jakieś wiechcie z łąki… bo kto bogatemu zabroni?

Ingrediencje:
– ryż ugotowany na sypko
– tuńczyk w kawałkach
– suszone pomidory
– kilka czarnych oliwek
– groszek z marchewką
– chilli i oregano

Standardowo proporcji nie podaję, bo zależą od Was i możliwości Waszych krowich żołądków. Ile czego dacie, tyle mieć będziecie, ale zachęcam do eksperymentowania. I pamiętajcie: niech moje kuchenne seksperymenty nie idą na marne! Jeśli chodzi o groszek i marchewkę, to mogą być z tych śmiesznych mrożonych mieszanek. A mogą też w ogóle nie być. Nie istnieć. Wolna wola!

Preparacja:
1) Kroimy wydrolylowywane oliwki na pół, a plamidory na mniejsze kawałki.
2) Wrzucamy do gara z ugotowanym na sypko ryżem, mieszamy z całą resztą składników i podgrzewamy.
3) Doprawiamy oregano i chilli, żeby pachniało słoneczną Italią i piekłem.

Pamiętajcie, by podczas podgrzewania mieszać cały czas, coby ryż nie przywarł, a jeśli będziecie mieć wrażenie, że potrawka jest sucha, dolejcie oliwy do ognia (polecam tę z suszonych pomidorów). Smacznego!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *